środa, 21 maja 2014

Rozdział 6

Ten rozdział dedykuję Ireth †, za jej wspaniałe komentarze. Uwielbiam twoje przemyślenia pod każdym rozdziałem! :)

Chciałam bardzo Was przeprosić, że tak długo nic nie dodawałam (aż 14 dni!!). No, ale myślę, że wam wynagrodzę dłuższym rozdziałem. :)
Korzystając z okazji chciałam Was jeszcze zaprosić na nowo powstały Spis Fanfiction o 5 Seconds Of Summer. 






Lisa
                Okłamałam ją. Musiałam. To nie moja wina, że zawsze pojawia się u mnie znienacka. Dzisiaj musiałam pobyć sama. To był ten czas, kiedy kumulowało się we mnie mnóstwo emocji, które teraz musiałam z siebie wyrzucić. Wymyśliłam historię z rodziną w odwiedzinach na poczekaniu. Mamy nie było w domu, więc to była idealna pora na pozbycie się negatywnych emocji. Kiedy zamknęłam drzwi za swoją przyjaciółką, zaczęłam się o nią martwić, choć  wiedziałam, że  bezpodstawnie.  Pewnie i tak w ostateczności zadzwoni do Michaela.
                Moje studio urządziłam sobie w dużym pokoju, gdzie już na fula grała muzyka.  Wszystkie rzeczy; kanapy, stoliki, dywan, zepchnęłam pod jedną ścianę, a na drugiej powiesiłam ogromny papier, który idealnie wpasował się do niej. Zauważyłam, że włączył się wyświetlacz mojego telefonu. Wcześniej nie odbierałam połączeń od Sam, ale teraz wiedziałam kto dzwoni.
- Sex telefon, słucham – powiedziałam do słuchawki.
- Okłamałaś Sam – oskarżył mnie Michael.
- Tak wyszło – burknęłam – Potrzebuję teraz spokoju.
- Znów przechodzisz w trans Lisy?
- Świetnie! Nawet nazwałeś to moim imieniem.
                Chłopak zaśmiał się głośno do słuchawki.
- Nie przejmuj się. Sam znalazła już nocleg.
- U ciebie? Nie mów mi, że pozwoliłeś jej…
- Nie przesadzaj – przerwał mi – Zanocuje u Ashtona.
                Zamilkłam na chwilę, nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszałam.
- O mój Boże – odparłam – To dopiero bomba tykająca. Specjalnie to zrobiłeś!
- Ej, ej, co to za bezpodstawne oskarżenie – powiedział urażony – To, że uwielbiam niszczyć jej życie, nie znaczy, że zrobiłem to specjalnie.
- Zrobiłeś.
-Masz rację – odparł, po czym zaśmiał się tak, jakby udawał Ashtona.
- Ty wszystko chcesz robić  jej na złość! – burknęłam.
- Ja lubię robić jej na złość.
                Zaśmiałam się  cicho.
- Michael, ty okrutniku.
- Zawsze do usług – odparł rozbawiony – Idź już przejść w ten trans. Naszykowane masz już wszystko?
                 Zerknęłam na stolik, na którym znajdowały się wszystkie potrzebne mi przyrządy.
- Mam. Pędzle, farby, nożyk, ciasteczka – wyliczałam.
- Wiedziałem, że nie może zabraknąć ciasteczek. Z naszej ulubionej cukierni ? – zapytał.
- Yhym – odparłam, wrzucając sobie całego do buzi.
- Dobra, zadzwonię rano, jak już włączysz telefon.
- Kocham cię – zawołałam uradowana, po czym wyłączyłam telefon i odłożyłam go na półkę.
                Stanęłam przed ścianą, na której znajdował się materiał. Zamknęłam oczy i zaczęłam oczyszczać umysł, czyli skupiłam się na przyjemnych rzeczach. Wyrzuciłam z głowy wszystkie ostatnie wspomnienia i myślałam o śpiewie ptaków, szumie morza. Otworzyłam szeroko oczy, gotowa działać. Podsunęłam sobie stolik z farbami i wrzuciłam do buzi kolejne ciasteczko.  Zaczęłam tworzyć. Umaczałam palce w wybranej farbie i zaczęłam umieszczać ją na popierze. Uwielbiałam przechodzić w ten trans.  Wszystkie emocje ulatywały, a to, co najbardziej pochłaniało mój umysł, zostało przelane na papier. Robiłam to bezwiednie, spontanicznie, jakby ktoś mną poruszał. To działało dla mnie trochę jak przepowiednia. Dzieło, które stwarzam zawsze pokazuje coś, na co powinnam zwrócić uwagę w swoim życiu.
                To zajęcie pochłonęło mną do końca. Nawet nie wiem jak z 21 zrobiła się godzina 2:42. Odłożyłam wszystkie przyrządy, a ręce wytarłam o swój fartuch. Przyjrzałam się temu obrazowi. Zmarszczyłam brwi. Kompletnie nic nie mogłam na nim dostrzec, był jakby zwykłym bohomazem. Zrobiłam minę zawiedzionej dziewczynki. A tak liczyłam, że coś z tego wyjdzie. Cóż, widocznie nie byłam wystarczająco skupiona. Udałam się na piętro do łazienki, gdzie wrzuciłam fartuch do pralki, a sama wskoczyłam pod prysznic, próbując doczyścić się z farby.
                Kiedy wyszłam z kabiny orzeźwiona, szybko rozczesałam mokre włosy, pozostawiając je do wyschnięcia. Założyłam piżamę, składającą się z krótkich spodenek i starej podkoszulki. Pełna energii zeszłam z powrotem na dół, chcąc trochę posprzątać. Zatrzymałam się w pół kroku, gdy usłyszałam przeraźliwy szum wiatru. Czyżbym nie zamknęła okna? Udałam się w tamtym kierunku i zamarłam. Drzwi wejściowe stały otworem, a silny wiatr poruszał nimi tak, że obijały się o ścianę. Szybko je zamknęłam, aż serce zaczęło bić mi szybciej . Oparłam czoło o nie. Nie zamknęłam drzwi? Po tym, jak Sam poszła? Przecież byłam pewna…
                Serce załomotało mi w piersi. Odwróciłam się tyłem do drzwi i rozejrzałam po domu.
- Ktoś tu jest? – zawołałam, po czym palnęłam się w myślach, za swoja głupotę.
                Oczywiście, włamywacz jest w domu, a ja jeszcze go wołam. Wspaniale. Rozejrzałam się ponownie, układając w głowie plan. Musiałam się uspokoić. Na pewno coś wymyślę. Nagle wszystko zaczęło się układać. Musiałam znaleźć prowizoryczną broń i zabrać w pokoju swój telefon. Następnie mogę zamknąć się w łazience i po kogoś zadzwonić. Genialne. Tylko jaką broń mogłabym…
                Mniej gadania, więcej działania. Każda broń się nada. Szybko, lecz bezszelestnie udałam się do salonu. Kiedy nikogo w środku nie zauważyłam, szybko podleciałam do szafki, z której zabrałam telefon, a ze stolika przy obrazie wzięłam mały nożyk. Musiałam teraz udać się do łazienki. Włączyłam telefon. Chwała Bogu, że wcześniej go wyciszyłam! Czym prędzej poszłam w kierunku schodów, lecz zatrzymałam się, kiedy usłyszałam kroki i zauważyłam jakiś cień. Prędko schowałam się za ścianą, mając nadzieję, że ten ktoś mnie nie zauważy. Wstrzymałam oddech. Wiedziałam, ze włamywacz jest na przedpokoju. Wystarczyło tylko by wszedł do salonu, a miałby mnie w garści. Nie mogłam pozwolić, by ktoś kręcił się tak po moim domu. Spojrzałam się na ekran telefonu. Miałam sporo wiadomości, ale zbyłam je szybko i wykręciłam numer do Michaela.
                Zaklęłam pod nosem, kiedy po kolejnym sygnale nie odebrał. Musiałam działać. Nie mogłam stać bezczynnie, nawet kiedy zżerał mnie strach. Złapałam mocniej nożyk. Zawsze w takich sytuacjach działałam impulsywnie. Wysunęłam się zza ściany. Zamarłam, kiedy nikogo nie zauważyłam na przedpokoju. Usłyszałam jakieś odgłosy w kuchni. Czyli… ten ktoś musiał mnie szukać. Nie dziwię się, skoro wydarłam się na cały głos, mówiąc mu, gdzie jestem.
                To była moja szansa. Szybko wbiegłam po schodach na górę. Tam zauważyłam, że na podłodze jest mnóstwo śladów butów, jakby włamywacz nic innego nie robił, tylko chodził po błocie. Wszystkie obrazy wisiały krzywo na ścianach albo leżały porozwalane na podłodze. Kierowałam się do łazienki, ale po drodze zerknęłam do mojego pokoju, gdzie panował kompletny chaos. Nagle schody zaczęły skrzypiec. Wraca po mnie. Zerknęłam za siebie i zauważyłam ogromny cień. Przyśpieszyłam kroku i odnalazłam właściwe drzwi. Zanim zamknęłam się w środku zerknęłam jeszcze na silnie zbudowaną, czarną postać, która zbliżała się do mnie. Nie czekając dłużej, zamknęłam drzwi i zastawiłam je jakąś półką. Oddaliłam się na przeciwległą ścianę. Wyciągnęłam telefon. Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie.
 Do kogo zadzwonić? Michael nie odbiera. Policja? Może to głupie, ale dzwonienie na policję wydawało mi się nie na miejscu. Czułam się, jakby mieli mnie po tym wyśmiać. Ashton? Nie, nie mogę mu przeszkadzać. On jest z Sam, jeśli zadzwonię ona dowie się, ze ją okłamałam. Calum. Tak, Calum!  Mogę do niego zadzwonić, on mi pomoże. Szybko wykręciłam numer. Uleciała ze mnie cała nadzieja, gdy on również nie odbierał. Został mi tylko Luke, ale on… lubi pospać, w dodatku bardzo mocno. Wątpię, aby usłyszał dzwonek.
                Po dwóch sygnałach odebrał.
- Lisa? – zapytał zaspany.
                Nagle ożywiłam się. Nie spodziewałam się tego.
- Luke – odparłam prędko, lecz po cichu – Ktoś jest w moim domu.
- Jak to jest w… - powiedział zaspany, ale nagle w tym samym momencie klamka zaczęła się poruszać. Pisnęłam do słuchawki – On chce tu wejść.
- Gdzie jesteś? – zapytał ożywiony.
- W łazience.
- Już lecę – usłyszałam jakąś krzątaninę i oddech Luke’a – Nie rozłączaj się, dobrze? Ciągle ze mną rozmawiaj.
                Kiwnęłam głową, a potem zdałam sobie sprawę, że przecież on mnie nie widzi.
- Yhym – mruknęłam.
                Klamka przestała się ruszać.
- Chyba się wycofuje – odparłam – Nie wiem czego on chce.  Zdemolował mi całe mieszkanie! – dodałam oburzona.
- Zaraz tam będę.
- Drzwi będą otwarte – mruknęłam niezadowolona.
                Nagle mój telefon zapikał. Spojrzałam się na ekran z przerażeniem.
- Mamy problem – odparłam – Bateria mi pada.
- Kurwa – zaklął. Przez słuchawkę słyszałam jego ciężki oddech.
                Stanęłam na środku łazienki, nasłuchując odgłosów z zewnątrz. Nagle moją uwagę przykuło lustro.
- Cholera – mruknęłam, niedowierzając.
- Co? – zawołał do słuchawki  z przerażeniem – Co się sta…
                Mój telefon nie wytrzymał, wyłączył się. Opuściłam rękę, tracąc całą energię. Lustro było zaparowane, a na nim było napisane”
„Podoba się zabawa?
Dobrze, bo mam takich więcej.
                                               E.”
                Upadłam wykończona na posadzkę.



Luke
                Wybiegłem z domu w piżamie. Narzuciłem tylko coś na siebie i wsunąłem szybko buty. Nie miałem czasu na zastanawianie się. Lisa była w tarapatach,  więc musiałem jej pomóc. Nie wiedziałem jeszcze jak zamierzam pokonać tego włamywacza, jeśli dojdzie do starcia, ale wiedziałem, ze za wszelką cenę muszę ją uwolnić.
                Po paru minutach znalazłem się przed jej domem. Wszędzie paliły się światła. Zmachany po wcześniejszym biegu, złapałem za klamkę.
- Kurwa! – zakląłem, kiedy drzwi okazały się zamknięte.
                Lisa mówiła, że zostawiła je otwarte. Szybko zacząłem główkować, jak dostać się do środka. Rozejrzałem się, szukając jakiegoś wyjścia. Okno. Podleciałem do jednego, które było uchylone. Poradzę sobie, muszę dać sobie radę. Wsadziłem rękę przez szparę i próbowałem otworzyć je na oścież.
                Wskoczyłem do środka. Znajdowałem się w kuchni. Panowała przeraźliwa cisza. Złapałem jakiś nóż z blatu i starałem się być czujny. Udałem się na korytarz. Kontem oka zauważyłem olbrzymi obraz na ścianie w salonie. Wiedziałem o tym dziwnym rytuale Lisy, który odprawiała co jakiś czas. Zmarszczyłem zdziwiony brwi. Zastanawiałem się czemu akurat to narysowała…
                Nagle przypomniałem sobie, że mówiła gdzie jest. Wbiegłem po schodach, kierując się do łazienki. Zatrzymałem się. W korytarzu świeciło ostre światło. Nie widziałem żadnych porozrzucanych rzeczy, rozwalonych zdjęć, wazonów. Co dziwniejsze, nie widziałem nigdzie owego włamywacza, który miał dobijać się do lisy. Czyżby już się ulotnił? Podszedłem bliżej.
- Lis? – zapytałem, otwierając drzwi. Nagle coś z wewnątrz mi przeszkodziło, pozostawiając małą szparę – Lis, jesteś tu? To ja – nie usłyszałem odpowiedzi. Przerażony popchnąłem mocniej drzwi, ale nadal nie ustępowały – Lis, otwórz te cholerne drzwi! – wydarłem się, kiedy nadal nie mogłem dostać się do środka.
Wszystkie emocje zgromadziły się we mnie i z całej siły uderzyłem bokiem w drzwi. Ręka potwornie zaczęła mnie boleć, ale na szczęście szpara poszerzyła się na tyle, bym mógł przejść. Rozejrzałem się po wnętrzu. Wszystko było na swoim miejscu. Jedynie jedna szafka została przesunięta pod drzwi. Zacząłem szukać Lisy. Łazienka nie była jakas ogromna, dlatego bez trudu zauważyłem ją, siedząca pod ścianą. Uklęknąłem przy niej i dotknęłam jej ramienia.
- Lis, nic ci nie jest?
                Podniosła prędko głowę i spojrzała się na mnie zaczerwienionymi oczami. Złapałem ją pod brodę i przyjrzałem się dokładnie jej twarzy.
- Nic ci nie zrobił? – powtórzyłem, a ona tylko pokręciła głową. Łzy znów zaczęły jej spływać po policzkach. Złapała mnie za koszulkę i wtuliła we mnie. Objąłem ją i delikatnie pogłaskałem po głowie – Ci, już tu jestem. Nic ci już nie grozi.
- Ten gnojek zdemolował mi dom! – krzyknęła.
                Miałem ochotę się uśmiechnąć po nosem. W takiej sytuacji ona martwi się tylko o porządek w domu.
- Nie widziałem, żeby coś było rozwalone – odparłem.
                Lisa prędko uniosła głowę i spojrzała się na mnie niedowierzając.
- Przecież…
- Lis.
                Dziewczyna wstała szybko i wybiegła na korytarz. Zaczęła się rozglądać, dotykała ścian.  Potem wpadła do swojego pokoju. Udałem się za nią. Jak zwykle panował tu nieskazitelny porządek.
- Jak…
- Lis, jesteś pewna, że ktoś tu był? – zapytałem zmartwiony.
- Przecież sobie tego nie wymyśliłam! – krzyknęła.
- Drzwi były otwarte.
- Jak to… ale… przecież  nie zamknęłabym się sama w domu z jakimś cholernym włamywaczem.
                Schowała twarz w dłoniach. Widziałem, że była bardzo roztrzęsiona. Chciałem do niej podejść ją pocieszyć, ale spojrzała się nagle na mnie.
- Napis – mruknęła.
- Co?
- Napis na lustrze – odparła, jakby nagle olśniona.
- Jaki napis? – zapytałem, mając nadzieję, że jakoś to nam pomoże w znalezieniu włamywacza.
                Lisa nagle zbladła.
- Żaden – oburknęła, unikając mojego wzroku – Zmazałam go – odparła niezadowolona.
- Jezu, Lis! – zawołałem – Czemu to zrobiłaś?
                Westchnąłem, wiedząc że straciliśmy jakikolwiek dowód.
- Dobra. Co tam pisało?
                Lisa spojrzała się na mnie przestraszona i zastanowiła się chwilę.
- Nic ważnego.
- Lis – odparłem ostro.
- Serio – odparła – Było tylko napisane coś w stylu „Fajna zabawa”, nic więcej.
              Zmarszczyłem brwi, wiedząc, że jest dobrą aktorką. Zastanawiałem się, czy udaje, czy mówi prawdę, ale musiałem jej uwierzyć, tylko to pozostało mi do wyboru. Dziewczyna podłączyła szybko swój telefon do ładowarki. Wpatrywała się w niego smutnym spojrzeniem.
- Lisa, jeżeli ci groził albo cokolwiek tam napisał, powiedz mi – powiedziałem z troską. Dziewczyna tylko kiwnęła głową, a po pewnym czasie zaczęła schodzić na dół, rozglądając się czy aby nikogo na pewno nie ma. Wzięła ze sobą trochę naładowany telefon. Westchnąłem głośno i zszedłem za nią na dół.




Lisa
                Poczułam, jak mój telefon wibruje. Zerknęłam na niego. Dwa nieodebrane wiadomości. Kto może pisać do mnie o tej porze? Dreszcze mnie przeszłym, kiedy zauważyłam, od kogo są te SMSy. Drżącymi rękami odebrałam pierwszą wiadomość.

„Fajna zabawa”

                Zamarłam, zdając sobie sprawę, zę te słowa właśnie wypowiedziałam do Luke’a. Czułam się jakbym miała zaraz zemdleć. Zaczęłam się nerwowo rozglądać.
- Wszystko w porządku? – zapytał mnie Luke.
- Tak, tak – odparłam prędko, uśmiechając się sztucznie.
                Zbierając w sobie odwagę, otworzyłam wcześniejszą wiadomość.

„Wspaniały obraz! A ta postać!
Opowiada wszystko, co czujesz.
Widzę w nim swoje odbicie…
                                         E.”
               
                Jaka postać? Przecież nic nie mogłam dojrzeć na tym obrazie. Szybko pobiegłam do salonu. Słyszałam jak za mną biegnie Luke. Stanęłam naprzeciw malowidła i wpatrywałam się w niego. Nagle wszystkie siły mnie opuściły. Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam . Czy to naprawdę  było to, co czuję?
- Czy to…? – zaczął Luke,
- Tak – odparłam, przełykając ciężko ślinę, Szybko przybrałam kamienny wyraz twarzy. Odwróciłam wzrok – Jestem zmęczona.
– Jasne, rozumiem – odparł Luke – W takim razie ja się zwijam. Dasz sobie radę, prawda? – zaczął się wycofywać.
- Luke – szybko do niego podeszłam i złapałam z ramię. Odwrócił się zaskoczony – Zostaniesz ze mną? – zapytałam – Boje się być sama.
                Luke wpatrywał się we mnie, jakby nie mógł  uwierzyć  w to, co usłyszał.
- Rano pójdziemy razem do szkoły – po krótkim zastanowieniu dodałam – Nie przejmuj się, mam u siebie parę ciuchów Michaela, jeśli będziesz chciał możesz je sobie pożyczyć.
                Zamrugał parę razy.
- Skąd masz  ciuchy Michaela? – zapytał, uśmiechając się chytrze.
                Przewróciłam oczami. Jak zwykle, każdy próbuje doszukać się podtekstów.
- Jak to on, zostawił je u mnie – burknęłam - To jak?
- Przecież wiesz, że możesz na mnie liczyć. Jeżeli boisz się być sama, zostanę z tobą.
                Odetchnęłam z ulgą.
- Świetnie. W takim razie chodźmy spać – odparłam i spięłam się po schodach, nie oglądając się za nim.
                Nadal nie mogłam uwierzyć w to, co się wydarzyło. Jak, na Boga, cały ten bajzel co tu był, mógł zniknąć w tak krótkim czasie? Czy E jest do tego zdolny? Jasne, koleś napada mnie w domu, burzy wszystko, a na koniec odstawia na miejsce.  Idealna strategia.
                Wchodząc do mojego pokoju, zatrzymałam się zdając sobie sprawę, ze będziemy mieć jeden mały kłopot.  Rozejrzałam się po moim królestwie. Przecież mam jedno łóżko. A nigdy nie spałam sama z chłopakiem. No, nie licząc Michaela, który zawsze pierwszy zajmował moje łóżko. Jeszcze trzeba wspomnieć o o tamtej pamiętnej nocy, po imprezie Sam, ale wolałam o tym zapomnieć.
                Zaczęłam się gorączkowo zastanawiać, jak będziemy spać. Może powinnam mu udostępnić pokój mojej mamy?  Tylko, czy jest w tym sens? Tak nie będę czuła się bezpieczna…
- Mogę spać na podłodze – odezwał się za mną Luke.
                Podskoczyłam przerażona, po czym odetchnęłam z ulgą za wspaniały plan.  Rozłożyłam na dywanie mój mini materac z szafy, tam można znaleźć wiele przydatnych rzeczy. Podrzuciłam mu  parę poduszek oraz mój ukochany, brązowy, milusi kocyk. Luke ułożył się wygodnie, a ja skrępowana wskoczyłam na swoje łóżko i szczelnie otuliłam się kołdrą. Nie zwlekając dłużej, zgasiłam szybko światło.  Leżałam w ciemności., Bałam się, że w każdej chwili ten włamywacz może wrócić. Słyszałam równy oddech Luke’a, który sprawiał, że pomału się uspokajałam.
-Lis? – zapytał nagle.
- Tak? – odparłam, poruszając się nerwowo na łóżku.
- Czemu nie zadzwoniłaś na policję?
                Wstrzymałam oddech. Mam mu po prostu tak powiedzieć, że moja kobieca intuicja tak mi podpowiedziała? Bez przesady, wyjdę na idiotkę.
 - Nie wiem – odparłam po chwili, wypuszczając zatrzymane powietrze – Po prostu za bardzo się bałam.
- Rano musimy to zgłosić – dodał.
- Nie, Luke – powiedziałam pewnie – To nic takiego. Pewnie tu nie wróci.
- A ten napis? – dopytywał –  Mówiłaś, co tam było napisane. Nie sądzisz, że to coś kluczowego? Może pomoże nam złapać tego gnojka.
- Nie sądzę – odparłam szybko. Nie wiem czemu, ale nie chciałam mu mówić o E. Wolałam sama się tym zająć, bez zamartwiania innych – Możliwe, że to tylko mi się przewidziało.
- Ale..
- Dobranoc, Luke – przerwałam mu – Mamy tylko trzy godziny snu.
- Mam jeszcze jedno pytanie.
- Luke, proszę…
- Nie związane z tym – dodał szybko – Potrzebuję twojej rady.
- Rady? Nie wiem czy jestem w tym…
- Podoba mi się pewna dziewczyna i chciałbym ją gdzieś zaprosić, ale nie wiem jak – wypalił z siebie.
                Uniosłam się na łokciu, zaskoczona. A jednak, Luke się zauroczył! Wreszcie. Przyda mu się jakaś odmiana.
- Serio? – odparłam – Wielki wokalista, Luke Hemmings, ma problemy z zaproszeniem dziewczyny na randkę?
- Nie  przesadzaj – odparł rozbawiony – Pytam serio.
- Chyba zbytnio ci nie pomogę – ziewnęłam głośno – Moje zdanie na ten temat jest proste. Podejdź i zaproś. Cała filozofia.
                Luke zaśmiał się, po czym zamilkł. Leżałam długo, nie mogąc zasnąć. Wiedziałam, że kolejny dzień będę chodzić niczym zombie, nie na to nie poradzę.
- Lis? – usłyszałam cichy głos Luke’a.
                Nie odzywałam się. Bałam się kolejnych jego pytań, dlatego po prostu udawałam, że śpię. PO krótkiej chwili usłyszałam jego cichy szept, ale nie mogłam rozróżnić słów. Oddychałam głęboko, chcąc uspokoić zdenerwowane serce. Zamknęłam powieki, po czym pogrążyłam się w błogim śnie.



Luke
                Ciągle rozmyślałem o Lisie. Zastanawiałem się, czy ona tego wszystkiego sobie nie wymyśliła. Przecież mówiła, że zdemolował jej mieszkanie, a dom był idealnie uporządkowany, tak jak zawsze. Ale czemu miałby to wszystko wymyślać? Przecież nie po to, by zaciągnąć mnie do jej domu. A ten obraz…
- Luke, słuchasz mnie?
                Zamrugałem pare razy oczami i spojrzałem się na blondynkę, która siedziała przede mną.
- Wybacz – odparłem – Zamyśliłem się.
- W porządku – odparła, szeroko się uśmiechając.
                Posłuchałem rady od Lisy i zaprosiłem Jenny na randkę.  Co dziwnego, zgodziła się od razu i powiedziała, że wybrałaby się dzisiaj do lodziarni. Nie spodziewałem się tak szybkiej odpowiedzi, ale z chęcią zabrałem ją tam, gdzie chciała. Minusem było to, że ciągle rozmyślałem i tej nocy. Nie wiem czemu ciągle to siedziało mi w głowie. To co namalowała było… dziwne.
- Luke – dziewczyna zamachała mi dłonią przed oczami – Znów to robisz.
- Przepraszam – odparłem, zamierzając maksymalnie się na niej skupić.
- Chyba wybraliśmy zły dzień na spotkanie – odparła, uśmiechając się lekko. Uwielbiałem w niej to, że zawsze była radosna, jakby chciała by wszyscy wkoło byli równie szczęśliwi – Ja już chyba będę się zbierać – dodała, wstając z miejsca i zabierając swoją torbę.
- Jen, naprawdę cię przepraszam. Dziś naprawdę… - zacząłem się tłumaczyć.
- Nic nie szkodzi – powiedziała – Miałam ochotę na lody i je dostałam, więc jest dobrze. Da znać, jak już będziesz nieco spokojniejszy, to znów gdzieś wyskoczymy.
- Em – odparłem zaskoczony – Jasne.
- Do zobaczenia, Luke – dziewczyna pomachała mi i wyszła z budynku.
                Rozwaliłem się na krześle i przechyliłem głowę do tyłu, nie przejmując się, że ktoś może mnie tak zobaczyć. Co powinienem zrobić? Przestać zawracać sobie tym głowę, czy może odkryć o co w tym chodzi? Już i tak popsułem randkę ze wspaniałą dziewczyną, więc co mi szkodzi. Wysłałem krótkiego  SMSa: „Przyjdź do lodziarni. Czekam.”.
                Jak zwykle zjawił się szybko. Nawet nie zdążyłem wypić mojej drugiej porcji szejka, a on już uśmiechnięty stał przy moim stoliku.
- Zawsze wiesz na co mam ochotę  - odparł, po czym szybko skierował się do lady i zamówił ogromnego szejka czekoladowego.
                Wpatrywałem się w mojego przyjaciela, zastanawiając się czemu on jest taki radosny. Czyżby miło spędził ta noc?
- Ashton – powiedziałem, kiedy usiadł przy stoliku.
- Luke – odparł i wziął potężny łyk napoju – Potrzebujesz mojego towarzystwa, czy masz do mnie jakąś sprawę?
                Zastanawiałem sie chwilę, ale uznałem, że stopniowo przejdę do tego tematu.
- Coś ty taki radosny? – zapytałem, uśmiechając się chytrze – Czyżby upojna noc z Samanthą?
- A ty to już nie masz lepszych zajęć? – warknął na mnie – Zarywasz do dziewczyny Caluma.
                Zmrużyłem oczy, wiedząc co ma na myśli. Szybko połączył jedno z drugim i skapnął się, że tą informację mam od Lisy.
- Oni nie są jeszcze razem – mruknąłem znudzony. Nie miałem ochoty się tłumaczyć.
- Lepiej mów, co ode mnie chcesz.
                Wziąłem potężny wdech, a Ashton znów pociągnął napój z kubka.
- Jakie masz plany wobec Lisy? – zapytałem bez ceregieli.
                Ashton zakrztusił się, po czym spojrzał się na mnie przerażony.
- Coś ty znowu wymyślił?
- Odpowiedź – powiedziałem ostro.
- Nic nie planuję – bronił się – Pojebało cię? Czemu tak w ogóle sądzisz?
- Nie wiem – odparłem z ulgą. Może przesadzałem. Wyjąłem telefon i pokazałem mu zdjęcie – A to?
                Ashton otworzył szeroko oczy i przełknął ciężko ślinę.
- Co to?
- Obraz, namalowany przez Lisę.
                Ashton zaśmiał się krótko.
- Nic na to nie poradzę, może się zakochała.
- Nie wygłupiaj się – odparłem zdenerwowany.
- Wybacz, widocznie jestem świetnym modelem. Poza tym to zwykły obraz.
- Ashton – odparłem poważnie – Ona namalowała ciebie – zaakcentowałem ostatnie słowo – Rozumiesz? Ale czemu?

                Chłopak uśmiechnął się lekko i wzruszył ramionami.

15 komentarzy:

  1. O kurwa... zajebisty! Jesteś świetna, ff jest cudowny! Czekam na następny! Oby był szybko x

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg!!!! Ale boski na początku myślałam że to luke a teraz to ash Omg boże to jest G.E.N
    I.A.L.N.E!!! nie mogę się doczekać nn CZEKAM!!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Następny SUPER rozdział ;D
    Kocham ten ff!!
    Nie moge się doczekać następnego takie emocje xD
    Długo czekałam ale było warto ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Suupppppppppeeeeerrr !!!
    Piękny, długi superowy i najnajlepszy rozdział jaki czytałam w życiu ..
    Czekam na nexta *____*
    Życze weny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja pierdolę, zajebisty rozdział ! :D O kurwa, nie wiem od czego zacząć xD To może na początek: bardzo dziękuję za tę dedykację ! Nawet nie wiesz, jaki banan pojawił się na mojej twarzy :D Taki wspaniały rozdział zadedykowany właśnie mnie ! Spełnienie marzeń ^^ Czytałam go jak na szpilkach, a zważając na to, że na dworze tak gorąco, okropnie się spociłam xD Dobra, oficjalnie to nie z powodu gorąca, ale emocji ;3 Kto to ten E ? To nie daje mi spokoju ! xD Na początku to może była niewinna zabawa, ale teraz przerodziła się w horror ! Ten ktoś jest nienormalny, jak można wparować do czyjegoś domu, zdemolować go, zastraszyć domowniczkę, a na koniec przywrócić wszystko do pierwotnego stanu ? Jakim cudem ? Magik, czy co ? O co w tym wszystkim chodzi, no ?! A ten obraz ? Czemu Lisa namalowała Irwina ? Co Ashton ma do tego ? Nie wierzę, że to on. Chociaż... czemu był taki radosny ? I przestraszył się, gdy zobaczył zdjęcie malowidła ? Niee, to zbieg okoliczności, Ash jest zbyt niewinny, niee... Poza tym Sam miała go na oku. Cud, że się nie pozabijali xD No i pomyliłam się - Luke nie był wcale zakochany w Priece. Jak ? Jak mogłam popełnić taką gafę ? Moja intuicja jest nieomylna ! xD Boże, zaraz mi mózg rozsadzi, za dużo informacji do rozkminienia xD Ej, przed chwilą naszła mnie myśl, że to Michael jest tym sadystą O.o Coś jest ze mną nie tak xD Bo to niemożliwe... nie ? Ach, mieszacie mi w głowie ! Nie ma tak ! Mikey jest na to zdecydowanie za słodki i za bardzo zakochany z Lisie ^^ Jak zwykle fragment z ich przekomarzaniem przeniósł mnie do Raju *u* Oni są kochani <3 Dobra, rozgadałam się xD Całusy i czekam na następny rozdział ! :**
    M. xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeeejciu *.* Zakochałam się ten rozdział jest wspaniały już się nie mogę doczekać następnegp ;)
    Zapraszam także do siebie
    skrzydla-wazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Omg !! Super rozdział niemoge sie doczekać nastempnego XxX

    OdpowiedzUsuń
  8. ważna notka na http://youmyeverything-spisfanfiction.blogspot.com/ dotyczy bloga miesiąca jeśli przeczytasz proszę skomentuj x

    Administratorka, Dems

    OdpowiedzUsuń
  9. omg *o* cudo! Ciągle mnie zastanawia po co ten włamywacz to uporządkował. Ale no i tak końcówka najlepsza! ~@ChocoUnicornxx

    OdpowiedzUsuń
  10. kiedy następny rozdział ????

    OdpowiedzUsuń
  11. Już chcę kolejny! Jesteś taka fjkhrfskcbjkdac <3 ojej!
    Mam nadzieje że nie będzie trzeba długo czekać na kolejny rozdział, to jest takie ciekawe ^^ jedno z lepszych ff o 5SOS ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepraszam za [SPAM], ale nie masz od tego zakładki, więc piszę tu :/ .
    Siedziałam na posadzce już kilka godzin. Było chłodno, ale jego bluza mnie ogrzewała. Miałam łzy w oczach, więc je przymknęłam i pozwoliłam kroplom spłynąć. Mój makijaż był już zapewne cały rozmazany, ale nie zwracałam na to uwagi. Wyjęłam z kieszeni telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Moja tapeta była niezmieniona, od kilku miesięcy. Luke i ja. Razem, uśmiechnięci. Czy już wtedy planował coś przeciwko mnie?
    Zapraszam na mojego nowego bloga o 5SOS, room380-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. OH GOD!!! Zajebisty ♥♥♥ zresztą tak samo jak pozostałe. Tyle akcji, że masakra... jestem ciekawa co z Ash'em... kiedy następny??????? ♥♡♥♡♥♡♥♡

    OdpowiedzUsuń
  14. Osz ty!!! Cały czas się zastanawiałam, co ona takiego namalowała i irytowałam się, że omijasz odpowiedź (i już miałam to dać jako minus do recenzji) a ty wyjeżdżasz z tym na sam koniec! Fajnie Ci to wyszło :)
    Co prawda historia strasznie kojarzy mi się z Pretty Little Liars, no bo te SMS i podpis z jedną literką i... ugh.
    No nieważne xd
    Mam nadzieję, że Cal będzie z Lisą!!! :)
    Koneko

    OdpowiedzUsuń