Ten rozdział dedykuję Ireth †, za jej wspaniałe komentarze. Uwielbiam twoje przemyślenia pod każdym rozdziałem! :)
Chciałam bardzo Was przeprosić, że tak długo nic nie dodawałam (aż 14 dni!!). No, ale myślę, że wam wynagrodzę dłuższym rozdziałem. :)
Korzystając z okazji chciałam Was jeszcze zaprosić na nowo powstały Spis Fanfiction o 5 Seconds Of Summer.
Korzystając z okazji chciałam Was jeszcze zaprosić na nowo powstały Spis Fanfiction o 5 Seconds Of Summer.
Lisa
Okłamałam
ją. Musiałam. To nie moja wina, że zawsze pojawia się u mnie znienacka. Dzisiaj
musiałam pobyć sama. To był ten czas, kiedy kumulowało się we mnie mnóstwo
emocji, które teraz musiałam z siebie wyrzucić. Wymyśliłam historię z rodziną w
odwiedzinach na poczekaniu. Mamy nie było w domu, więc to była idealna pora na
pozbycie się negatywnych emocji. Kiedy zamknęłam drzwi za swoją przyjaciółką,
zaczęłam się o nią martwić, choć
wiedziałam, że
bezpodstawnie. Pewnie i tak w
ostateczności zadzwoni do Michaela.
Moje studio urządziłam sobie w
dużym pokoju, gdzie już na fula grała muzyka.
Wszystkie rzeczy; kanapy, stoliki, dywan, zepchnęłam pod jedną ścianę, a
na drugiej powiesiłam ogromny papier, który idealnie wpasował się do niej.
Zauważyłam, że włączył się wyświetlacz mojego telefonu. Wcześniej nie
odbierałam połączeń od Sam, ale teraz wiedziałam kto dzwoni.
- Sex telefon, słucham – powiedziałam do słuchawki.
- Sex telefon, słucham – powiedziałam do słuchawki.
- Okłamałaś Sam –
oskarżył mnie Michael.
- Tak wyszło –
burknęłam – Potrzebuję teraz spokoju.
- Znów przechodzisz w trans Lisy?
- Znów przechodzisz w trans Lisy?
- Świetnie! Nawet
nazwałeś to moim imieniem.
Chłopak zaśmiał się głośno do
słuchawki.
- Nie przejmuj się. Sam znalazła już nocleg.
- Nie przejmuj się. Sam znalazła już nocleg.
- U ciebie? Nie
mów mi, że pozwoliłeś jej…
- Nie przesadzaj
– przerwał mi – Zanocuje u Ashtona.
Zamilkłam na chwilę, nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszałam.
Zamilkłam na chwilę, nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszałam.
- O mój Boże –
odparłam – To dopiero bomba tykająca. Specjalnie to zrobiłeś!
- Ej, ej, co to
za bezpodstawne oskarżenie – powiedział urażony – To, że uwielbiam niszczyć jej
życie, nie znaczy, że zrobiłem to specjalnie.
- Zrobiłeś.
-Masz rację –
odparł, po czym zaśmiał się tak, jakby udawał Ashtona.
- Ty wszystko
chcesz robić jej na złość! – burknęłam.
- Ja lubię robić
jej na złość.
Zaśmiałam się cicho.
- Michael, ty
okrutniku.
- Zawsze do usług
– odparł rozbawiony – Idź już przejść w ten trans. Naszykowane masz już
wszystko?
Zerknęłam na stolik, na którym znajdowały się wszystkie potrzebne mi przyrządy.
Zerknęłam na stolik, na którym znajdowały się wszystkie potrzebne mi przyrządy.
- Mam. Pędzle,
farby, nożyk, ciasteczka – wyliczałam.
- Wiedziałem, że
nie może zabraknąć ciasteczek. Z naszej ulubionej cukierni ? – zapytał.
- Yhym –
odparłam, wrzucając sobie całego do buzi.
- Dobra,
zadzwonię rano, jak już włączysz telefon.
- Kocham cię –
zawołałam uradowana, po czym wyłączyłam telefon i odłożyłam go na półkę.
Stanęłam przed ścianą, na której
znajdował się materiał. Zamknęłam oczy i zaczęłam oczyszczać umysł, czyli
skupiłam się na przyjemnych rzeczach. Wyrzuciłam z głowy wszystkie ostatnie
wspomnienia i myślałam o śpiewie ptaków, szumie morza. Otworzyłam szeroko oczy,
gotowa działać. Podsunęłam sobie stolik z farbami i wrzuciłam do buzi kolejne
ciasteczko. Zaczęłam tworzyć. Umaczałam
palce w wybranej farbie i zaczęłam umieszczać ją na popierze. Uwielbiałam
przechodzić w ten trans. Wszystkie
emocje ulatywały, a to, co najbardziej pochłaniało mój umysł, zostało przelane
na papier. Robiłam to bezwiednie, spontanicznie, jakby ktoś mną poruszał. To
działało dla mnie trochę jak przepowiednia. Dzieło, które stwarzam zawsze
pokazuje coś, na co powinnam zwrócić uwagę w swoim życiu.
To zajęcie pochłonęło mną do
końca. Nawet nie wiem jak z 21 zrobiła się godzina 2:42. Odłożyłam wszystkie
przyrządy, a ręce wytarłam o swój fartuch. Przyjrzałam się temu obrazowi.
Zmarszczyłam brwi. Kompletnie nic nie mogłam na nim dostrzec, był jakby zwykłym
bohomazem. Zrobiłam minę zawiedzionej dziewczynki. A tak liczyłam, że coś z
tego wyjdzie. Cóż, widocznie nie byłam wystarczająco skupiona. Udałam się na
piętro do łazienki, gdzie wrzuciłam fartuch do pralki, a sama wskoczyłam pod
prysznic, próbując doczyścić się z farby.
Kiedy wyszłam z kabiny
orzeźwiona, szybko rozczesałam mokre włosy, pozostawiając je do wyschnięcia.
Założyłam piżamę, składającą się z krótkich spodenek i starej podkoszulki.
Pełna energii zeszłam z powrotem na dół, chcąc trochę posprzątać. Zatrzymałam
się w pół kroku, gdy usłyszałam przeraźliwy szum wiatru. Czyżbym nie zamknęła
okna? Udałam się w tamtym kierunku i zamarłam. Drzwi wejściowe stały otworem, a
silny wiatr poruszał nimi tak, że obijały się o ścianę. Szybko je zamknęłam, aż
serce zaczęło bić mi szybciej . Oparłam czoło o nie. Nie zamknęłam drzwi? Po
tym, jak Sam poszła? Przecież byłam pewna…
Serce załomotało mi w piersi. Odwróciłam się tyłem do drzwi i rozejrzałam po domu.
Serce załomotało mi w piersi. Odwróciłam się tyłem do drzwi i rozejrzałam po domu.
- Ktoś tu jest? –
zawołałam, po czym palnęłam się w myślach, za swoja głupotę.
Oczywiście, włamywacz jest w domu, a ja jeszcze go wołam. Wspaniale. Rozejrzałam się ponownie, układając w głowie plan. Musiałam się uspokoić. Na pewno coś wymyślę. Nagle wszystko zaczęło się układać. Musiałam znaleźć prowizoryczną broń i zabrać w pokoju swój telefon. Następnie mogę zamknąć się w łazience i po kogoś zadzwonić. Genialne. Tylko jaką broń mogłabym…
Oczywiście, włamywacz jest w domu, a ja jeszcze go wołam. Wspaniale. Rozejrzałam się ponownie, układając w głowie plan. Musiałam się uspokoić. Na pewno coś wymyślę. Nagle wszystko zaczęło się układać. Musiałam znaleźć prowizoryczną broń i zabrać w pokoju swój telefon. Następnie mogę zamknąć się w łazience i po kogoś zadzwonić. Genialne. Tylko jaką broń mogłabym…
Mniej gadania, więcej działania.
Każda broń się nada. Szybko, lecz bezszelestnie udałam się do salonu. Kiedy
nikogo w środku nie zauważyłam, szybko podleciałam do szafki, z której zabrałam
telefon, a ze stolika przy obrazie wzięłam mały nożyk. Musiałam teraz udać się
do łazienki. Włączyłam telefon. Chwała Bogu, że wcześniej go wyciszyłam! Czym
prędzej poszłam w kierunku schodów, lecz zatrzymałam się, kiedy usłyszałam
kroki i zauważyłam jakiś cień. Prędko schowałam się za ścianą, mając nadzieję,
że ten ktoś mnie nie zauważy. Wstrzymałam oddech. Wiedziałam, ze włamywacz jest
na przedpokoju. Wystarczyło tylko by wszedł do salonu, a miałby mnie w garści.
Nie mogłam pozwolić, by ktoś kręcił się tak po moim domu. Spojrzałam się na
ekran telefonu. Miałam sporo wiadomości, ale zbyłam je szybko i wykręciłam
numer do Michaela.
Zaklęłam pod nosem, kiedy po kolejnym sygnale nie odebrał. Musiałam działać. Nie mogłam stać bezczynnie, nawet kiedy zżerał mnie strach. Złapałam mocniej nożyk. Zawsze w takich sytuacjach działałam impulsywnie. Wysunęłam się zza ściany. Zamarłam, kiedy nikogo nie zauważyłam na przedpokoju. Usłyszałam jakieś odgłosy w kuchni. Czyli… ten ktoś musiał mnie szukać. Nie dziwię się, skoro wydarłam się na cały głos, mówiąc mu, gdzie jestem.
Zaklęłam pod nosem, kiedy po kolejnym sygnale nie odebrał. Musiałam działać. Nie mogłam stać bezczynnie, nawet kiedy zżerał mnie strach. Złapałam mocniej nożyk. Zawsze w takich sytuacjach działałam impulsywnie. Wysunęłam się zza ściany. Zamarłam, kiedy nikogo nie zauważyłam na przedpokoju. Usłyszałam jakieś odgłosy w kuchni. Czyli… ten ktoś musiał mnie szukać. Nie dziwię się, skoro wydarłam się na cały głos, mówiąc mu, gdzie jestem.
To była moja szansa. Szybko
wbiegłam po schodach na górę. Tam zauważyłam, że na podłodze jest mnóstwo
śladów butów, jakby włamywacz nic innego nie robił, tylko chodził po błocie.
Wszystkie obrazy wisiały krzywo na ścianach albo leżały porozwalane na podłodze.
Kierowałam się do łazienki, ale po drodze zerknęłam do mojego pokoju, gdzie
panował kompletny chaos. Nagle schody zaczęły skrzypiec. Wraca po mnie.
Zerknęłam za siebie i zauważyłam ogromny cień. Przyśpieszyłam kroku i
odnalazłam właściwe drzwi. Zanim zamknęłam się w środku zerknęłam jeszcze na
silnie zbudowaną, czarną postać, która zbliżała się do mnie. Nie czekając
dłużej, zamknęłam drzwi i zastawiłam je jakąś półką. Oddaliłam się na
przeciwległą ścianę. Wyciągnęłam telefon. Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie.
Do kogo zadzwonić? Michael nie
odbiera. Policja? Może to głupie, ale dzwonienie na policję wydawało mi się nie
na miejscu. Czułam się, jakby mieli mnie po tym wyśmiać. Ashton? Nie, nie mogę
mu przeszkadzać. On jest z Sam, jeśli zadzwonię ona dowie się, ze ją okłamałam.
Calum. Tak, Calum! Mogę do niego
zadzwonić, on mi pomoże. Szybko wykręciłam numer. Uleciała ze mnie cała
nadzieja, gdy on również nie odbierał. Został mi tylko Luke, ale on… lubi
pospać, w dodatku bardzo mocno. Wątpię, aby usłyszał dzwonek.
Po dwóch sygnałach
odebrał.
- Lisa? – zapytał
zaspany.
Nagle ożywiłam się. Nie
spodziewałam się tego.
- Luke – odparłam
prędko, lecz po cichu – Ktoś jest w moim domu.
- Jak to jest w… - powiedział zaspany, ale nagle w tym samym momencie klamka zaczęła się poruszać. Pisnęłam do słuchawki – On chce tu wejść.
- Gdzie jesteś? – zapytał ożywiony.
- Jak to jest w… - powiedział zaspany, ale nagle w tym samym momencie klamka zaczęła się poruszać. Pisnęłam do słuchawki – On chce tu wejść.
- Gdzie jesteś? – zapytał ożywiony.
- W łazience.
- Już lecę –
usłyszałam jakąś krzątaninę i oddech Luke’a – Nie rozłączaj się, dobrze? Ciągle
ze mną rozmawiaj.
Kiwnęłam głową, a potem zdałam
sobie sprawę, że przecież on mnie nie widzi.
- Yhym –
mruknęłam.
Klamka przestała się ruszać.
- Chyba się
wycofuje – odparłam – Nie wiem czego on chce.
Zdemolował mi całe mieszkanie! – dodałam oburzona.
- Zaraz tam będę.
- Drzwi będą
otwarte – mruknęłam niezadowolona.
Nagle mój telefon zapikał.
Spojrzałam się na ekran z przerażeniem.
- Mamy problem –
odparłam – Bateria mi pada.
- Kurwa – zaklął.
Przez słuchawkę słyszałam jego ciężki oddech.
Stanęłam na środku łazienki,
nasłuchując odgłosów z zewnątrz. Nagle moją uwagę przykuło lustro.
- Cholera –
mruknęłam, niedowierzając.
- Co? – zawołał
do słuchawki z przerażeniem – Co się
sta…
Mój telefon nie wytrzymał,
wyłączył się. Opuściłam rękę, tracąc całą energię. Lustro było zaparowane, a na
nim było napisane”
„Podoba
się zabawa?
Dobrze,
bo mam takich więcej.
E.”
E.”
Upadłam
wykończona na posadzkę.
Luke
Wybiegłem z domu w piżamie.
Narzuciłem tylko coś na siebie i wsunąłem szybko buty. Nie miałem czasu na
zastanawianie się. Lisa była w tarapatach,
więc musiałem jej pomóc. Nie wiedziałem jeszcze jak zamierzam pokonać
tego włamywacza, jeśli dojdzie do starcia, ale wiedziałem, ze za wszelką cenę muszę
ją uwolnić.
Po
paru minutach znalazłem się przed jej domem. Wszędzie paliły się światła.
Zmachany po wcześniejszym biegu, złapałem za klamkę.
- Kurwa! – zakląłem, kiedy drzwi okazały się zamknięte.
Lisa
mówiła, że zostawiła je otwarte. Szybko zacząłem główkować, jak dostać się do
środka. Rozejrzałem się, szukając jakiegoś wyjścia. Okno. Podleciałem do
jednego, które było uchylone. Poradzę sobie, muszę dać sobie radę. Wsadziłem
rękę przez szparę i próbowałem otworzyć je na oścież.
Wskoczyłem
do środka. Znajdowałem się w kuchni. Panowała przeraźliwa cisza. Złapałem jakiś
nóż z blatu i starałem się być czujny. Udałem się na korytarz. Kontem oka
zauważyłem olbrzymi obraz na ścianie w salonie. Wiedziałem o tym dziwnym
rytuale Lisy, który odprawiała co jakiś czas. Zmarszczyłem zdziwiony brwi.
Zastanawiałem się czemu akurat to narysowała…
Nagle
przypomniałem sobie, że mówiła gdzie jest. Wbiegłem po schodach, kierując się
do łazienki. Zatrzymałem się. W korytarzu świeciło ostre światło. Nie widziałem
żadnych porozrzucanych rzeczy, rozwalonych zdjęć, wazonów. Co dziwniejsze, nie
widziałem nigdzie owego włamywacza, który miał dobijać się do lisy. Czyżby już
się ulotnił? Podszedłem bliżej.
- Lis? – zapytałem, otwierając drzwi. Nagle coś z
wewnątrz mi przeszkodziło, pozostawiając małą szparę – Lis, jesteś tu? To ja –
nie usłyszałem odpowiedzi. Przerażony popchnąłem mocniej drzwi, ale nadal nie
ustępowały – Lis, otwórz te cholerne drzwi! – wydarłem się, kiedy nadal nie
mogłem dostać się do środka.
Wszystkie emocje zgromadziły
się we mnie i z całej siły uderzyłem bokiem w drzwi. Ręka potwornie zaczęła
mnie boleć, ale na szczęście szpara poszerzyła się na tyle, bym mógł przejść.
Rozejrzałem się po wnętrzu. Wszystko było na swoim miejscu. Jedynie jedna
szafka została przesunięta pod drzwi. Zacząłem szukać Lisy. Łazienka nie była
jakas ogromna, dlatego bez trudu zauważyłem ją, siedząca pod ścianą. Uklęknąłem
przy niej i dotknęłam jej ramienia.
- Lis, nic ci nie jest?
Podniosła
prędko głowę i spojrzała się na mnie zaczerwienionymi oczami. Złapałem ją pod
brodę i przyjrzałem się dokładnie jej twarzy.
- Nic ci nie zrobił? – powtórzyłem, a ona tylko pokręciła
głową. Łzy znów zaczęły jej spływać po policzkach. Złapała mnie za koszulkę i
wtuliła we mnie. Objąłem ją i delikatnie pogłaskałem po głowie – Ci, już tu
jestem. Nic ci już nie grozi.
- Ten gnojek zdemolował mi dom! – krzyknęła.
Miałem
ochotę się uśmiechnąć po nosem. W takiej sytuacji ona martwi się tylko o
porządek w domu.
- Nie widziałem, żeby coś było rozwalone – odparłem.
Lisa
prędko uniosła głowę i spojrzała się na mnie niedowierzając.
- Przecież…
- Lis.
Dziewczyna
wstała szybko i wybiegła na korytarz. Zaczęła się rozglądać, dotykała
ścian. Potem wpadła do swojego pokoju.
Udałem się za nią. Jak zwykle panował tu nieskazitelny porządek.
- Jak…
- Lis, jesteś pewna, że ktoś tu był? – zapytałem
zmartwiony.
- Przecież sobie tego nie wymyśliłam! – krzyknęła.
- Drzwi były otwarte.
- Jak to… ale… przecież
nie zamknęłabym się sama w domu z jakimś cholernym włamywaczem.
Schowała
twarz w dłoniach. Widziałem, że była bardzo roztrzęsiona. Chciałem do niej podejść
ją pocieszyć, ale spojrzała się nagle na mnie.
- Napis – mruknęła.
- Co?
- Napis na lustrze – odparła, jakby nagle olśniona.
- Jaki napis? – zapytałem, mając nadzieję, że jakoś to
nam pomoże w znalezieniu włamywacza.
Lisa
nagle zbladła.
- Żaden – oburknęła, unikając mojego wzroku – Zmazałam go
– odparła niezadowolona.
- Jezu, Lis! – zawołałem – Czemu to zrobiłaś?
Westchnąłem,
wiedząc że straciliśmy jakikolwiek dowód.
- Dobra. Co tam pisało?
Lisa
spojrzała się na mnie przestraszona i zastanowiła się chwilę.
- Nic ważnego.
- Lis – odparłem ostro.
- Serio – odparła – Było tylko napisane coś w stylu „Fajna
zabawa”, nic więcej.
Zmarszczyłem brwi, wiedząc, że jest dobrą aktorką. Zastanawiałem się, czy udaje, czy mówi prawdę, ale musiałem jej uwierzyć, tylko to pozostało mi do wyboru. Dziewczyna podłączyła szybko swój telefon do ładowarki. Wpatrywała się w niego smutnym spojrzeniem.
- Lisa, jeżeli ci groził albo cokolwiek tam napisał, powiedz mi – powiedziałem z troską. Dziewczyna tylko kiwnęła głową, a po pewnym czasie zaczęła schodzić na dół, rozglądając się czy aby nikogo na pewno nie ma. Wzięła ze sobą trochę naładowany telefon. Westchnąłem głośno i zszedłem za nią na dół.
- Lisa, jeżeli ci groził albo cokolwiek tam napisał, powiedz mi – powiedziałem z troską. Dziewczyna tylko kiwnęła głową, a po pewnym czasie zaczęła schodzić na dół, rozglądając się czy aby nikogo na pewno nie ma. Wzięła ze sobą trochę naładowany telefon. Westchnąłem głośno i zszedłem za nią na dół.
Lisa
Poczułam,
jak mój telefon wibruje. Zerknęłam na niego. Dwa nieodebrane wiadomości. Kto
może pisać do mnie o tej porze? Dreszcze mnie przeszłym, kiedy zauważyłam, od
kogo są te SMSy. Drżącymi rękami odebrałam pierwszą wiadomość.
„Fajna zabawa”
Zamarłam,
zdając sobie sprawę, zę te słowa właśnie wypowiedziałam do Luke’a. Czułam się
jakbym miała zaraz zemdleć. Zaczęłam się nerwowo rozglądać.
- Wszystko w porządku? – zapytał mnie Luke.
- Tak, tak – odparłam prędko, uśmiechając się sztucznie.
Zbierając
w sobie odwagę, otworzyłam wcześniejszą wiadomość.
„Wspaniały obraz! A ta postać!
Opowiada wszystko, co czujesz.
Opowiada wszystko, co czujesz.
Widzę w nim swoje odbicie…
E.”
Jaka
postać? Przecież nic nie mogłam dojrzeć na tym obrazie. Szybko pobiegłam do
salonu. Słyszałam jak za mną biegnie Luke. Stanęłam naprzeciw malowidła i
wpatrywałam się w niego. Nagle wszystkie siły mnie opuściły. Nie mogłam
uwierzyć w to, co widziałam . Czy to naprawdę było to, co czuję?
- Czy to…? – zaczął Luke,
- Tak – odparłam, przełykając ciężko ślinę, Szybko
przybrałam kamienny wyraz twarzy. Odwróciłam wzrok – Jestem zmęczona.
– Jasne, rozumiem – odparł Luke – W takim razie ja się
zwijam. Dasz sobie radę, prawda? – zaczął się wycofywać.
- Luke – szybko do niego podeszłam i złapałam z ramię.
Odwrócił się zaskoczony – Zostaniesz ze mną? – zapytałam – Boje się być sama.
Luke
wpatrywał się we mnie, jakby nie mógł
uwierzyć w to, co usłyszał.
- Rano pójdziemy razem do szkoły – po krótkim zastanowieniu
dodałam – Nie przejmuj się, mam u siebie parę ciuchów Michaela, jeśli będziesz
chciał możesz je sobie pożyczyć.
Zamrugał
parę razy.
- Skąd masz ciuchy
Michaela? – zapytał, uśmiechając się chytrze.
Przewróciłam
oczami. Jak zwykle, każdy próbuje doszukać się podtekstów.
- Jak to on, zostawił je u mnie – burknęłam - To jak?
- Przecież wiesz, że możesz na mnie liczyć. Jeżeli boisz
się być sama, zostanę z tobą.
Odetchnęłam
z ulgą.
- Świetnie. W takim razie chodźmy spać – odparłam i
spięłam się po schodach, nie oglądając się za nim.
Nadal
nie mogłam uwierzyć w to, co się wydarzyło. Jak, na Boga, cały ten bajzel co tu
był, mógł zniknąć w tak krótkim czasie? Czy E jest do tego zdolny? Jasne, koleś
napada mnie w domu, burzy wszystko, a na koniec odstawia na miejsce. Idealna strategia.
Wchodząc
do mojego pokoju, zatrzymałam się zdając sobie sprawę, ze będziemy mieć jeden
mały kłopot. Rozejrzałam się po moim królestwie.
Przecież mam jedno łóżko. A nigdy nie spałam sama z chłopakiem. No, nie licząc
Michaela, który zawsze pierwszy zajmował moje łóżko. Jeszcze trzeba wspomnieć o
o tamtej pamiętnej nocy, po imprezie Sam, ale wolałam o tym zapomnieć.
Zaczęłam
się gorączkowo zastanawiać, jak będziemy spać. Może powinnam mu udostępnić
pokój mojej mamy? Tylko, czy jest w tym
sens? Tak nie będę czuła się bezpieczna…
- Mogę spać na podłodze – odezwał się za mną Luke.
Podskoczyłam
przerażona, po czym odetchnęłam z ulgą za wspaniały plan. Rozłożyłam na dywanie mój mini materac z
szafy, tam można znaleźć wiele przydatnych rzeczy. Podrzuciłam mu parę poduszek oraz mój ukochany, brązowy,
milusi kocyk. Luke ułożył się wygodnie, a ja skrępowana wskoczyłam na swoje
łóżko i szczelnie otuliłam się kołdrą. Nie zwlekając dłużej, zgasiłam szybko
światło. Leżałam w ciemności., Bałam się,
że w każdej chwili ten włamywacz może wrócić. Słyszałam równy oddech Luke’a,
który sprawiał, że pomału się uspokajałam.
-Lis? – zapytał nagle.
- Tak? – odparłam, poruszając się nerwowo na łóżku.
- Czemu nie zadzwoniłaś na policję?
Wstrzymałam
oddech. Mam mu po prostu tak powiedzieć, że moja kobieca intuicja tak mi
podpowiedziała? Bez przesady, wyjdę na idiotkę.
- Nie wiem –
odparłam po chwili, wypuszczając zatrzymane powietrze – Po prostu za bardzo się
bałam.
- Rano musimy to zgłosić – dodał.
- Nie, Luke – powiedziałam pewnie – To nic takiego.
Pewnie tu nie wróci.
- A ten napis? – dopytywał – Mówiłaś, co tam było napisane. Nie sądzisz,
że to coś kluczowego? Może pomoże nam złapać tego gnojka.
- Nie sądzę – odparłam szybko. Nie wiem czemu, ale nie
chciałam mu mówić o E. Wolałam sama się tym zająć, bez zamartwiania innych –
Możliwe, że to tylko mi się przewidziało.
- Ale..
- Dobranoc, Luke – przerwałam mu – Mamy tylko trzy
godziny snu.
- Mam jeszcze jedno pytanie.
- Luke, proszę…
- Nie związane z tym – dodał szybko – Potrzebuję twojej
rady.
- Rady? Nie wiem czy jestem w tym…
- Podoba mi się pewna dziewczyna i chciałbym ją gdzieś
zaprosić, ale nie wiem jak – wypalił z siebie.
Uniosłam
się na łokciu, zaskoczona. A jednak, Luke się zauroczył! Wreszcie. Przyda mu się
jakaś odmiana.
- Serio? – odparłam – Wielki wokalista, Luke Hemmings, ma
problemy z zaproszeniem dziewczyny na randkę?
- Nie przesadzaj –
odparł rozbawiony – Pytam serio.
- Chyba zbytnio ci nie pomogę – ziewnęłam głośno – Moje
zdanie na ten temat jest proste. Podejdź i zaproś. Cała filozofia.
Luke
zaśmiał się, po czym zamilkł. Leżałam długo, nie mogąc zasnąć. Wiedziałam, że
kolejny dzień będę chodzić niczym zombie, nie na to nie poradzę.
- Lis? – usłyszałam cichy głos Luke’a.
Nie
odzywałam się. Bałam się kolejnych jego pytań, dlatego po prostu udawałam, że
śpię. PO krótkiej chwili usłyszałam jego cichy szept, ale nie mogłam rozróżnić
słów. Oddychałam głęboko, chcąc uspokoić zdenerwowane serce. Zamknęłam powieki,
po czym pogrążyłam się w błogim śnie.
Luke
Ciągle
rozmyślałem o Lisie. Zastanawiałem się, czy ona tego wszystkiego sobie nie
wymyśliła. Przecież mówiła, że zdemolował jej mieszkanie, a dom był idealnie
uporządkowany, tak jak zawsze. Ale czemu miałby to wszystko wymyślać? Przecież
nie po to, by zaciągnąć mnie do jej domu. A ten obraz…
- Luke, słuchasz mnie?
Zamrugałem
pare razy oczami i spojrzałem się na blondynkę, która siedziała przede mną.
- Wybacz – odparłem – Zamyśliłem się.
- W porządku – odparła, szeroko się uśmiechając.
Posłuchałem
rady od Lisy i zaprosiłem Jenny na randkę.
Co dziwnego, zgodziła się od razu i powiedziała, że wybrałaby się
dzisiaj do lodziarni. Nie spodziewałem się tak szybkiej odpowiedzi, ale z
chęcią zabrałem ją tam, gdzie chciała. Minusem było to, że ciągle rozmyślałem i
tej nocy. Nie wiem czemu ciągle to siedziało mi w głowie. To co namalowała było…
dziwne.
- Luke – dziewczyna zamachała mi dłonią przed oczami –
Znów to robisz.
- Przepraszam – odparłem, zamierzając maksymalnie się na
niej skupić.
- Chyba wybraliśmy zły dzień na spotkanie – odparła, uśmiechając
się lekko. Uwielbiałem w niej to, że zawsze była radosna, jakby chciała by
wszyscy wkoło byli równie szczęśliwi – Ja już chyba będę się zbierać – dodała,
wstając z miejsca i zabierając swoją torbę.
- Jen, naprawdę cię przepraszam. Dziś naprawdę… - zacząłem
się tłumaczyć.
- Nic nie szkodzi – powiedziała – Miałam ochotę na lody i
je dostałam, więc jest dobrze. Da znać, jak już będziesz nieco spokojniejszy,
to znów gdzieś wyskoczymy.
- Em – odparłem zaskoczony – Jasne.
- Do zobaczenia, Luke – dziewczyna pomachała mi i wyszła
z budynku.
Rozwaliłem
się na krześle i przechyliłem głowę do tyłu, nie przejmując się, że ktoś może
mnie tak zobaczyć. Co powinienem zrobić? Przestać zawracać sobie tym głowę, czy
może odkryć o co w tym chodzi? Już i tak popsułem randkę ze wspaniałą
dziewczyną, więc co mi szkodzi. Wysłałem krótkiego SMSa: „Przyjdź do lodziarni. Czekam.”.
Jak
zwykle zjawił się szybko. Nawet nie zdążyłem wypić mojej drugiej porcji szejka,
a on już uśmiechnięty stał przy moim stoliku.
- Zawsze wiesz na co mam ochotę - odparł, po czym szybko skierował się do
lady i zamówił ogromnego szejka czekoladowego.
Wpatrywałem
się w mojego przyjaciela, zastanawiając się czemu on jest taki radosny. Czyżby
miło spędził ta noc?
- Ashton – powiedziałem, kiedy usiadł przy stoliku.
- Luke – odparł i wziął potężny łyk napoju – Potrzebujesz
mojego towarzystwa, czy masz do mnie jakąś sprawę?
Zastanawiałem
sie chwilę, ale uznałem, że stopniowo przejdę do tego tematu.
- Coś ty taki radosny? – zapytałem, uśmiechając się
chytrze – Czyżby upojna noc z Samanthą?
- A ty to już nie masz lepszych zajęć? – warknął na mnie –
Zarywasz do dziewczyny Caluma.
Zmrużyłem
oczy, wiedząc co ma na myśli. Szybko połączył jedno z drugim i skapnął się, że
tą informację mam od Lisy.
- Oni nie są jeszcze razem – mruknąłem znudzony. Nie
miałem ochoty się tłumaczyć.
- Lepiej mów, co ode mnie chcesz.
Wziąłem
potężny wdech, a Ashton znów pociągnął napój z kubka.
- Jakie masz plany wobec Lisy? – zapytałem bez ceregieli.
Ashton
zakrztusił się, po czym spojrzał się na mnie przerażony.
- Coś ty znowu wymyślił?
- Odpowiedź – powiedziałem ostro.
- Nic nie planuję – bronił się – Pojebało cię? Czemu tak
w ogóle sądzisz?
- Nie wiem – odparłem z ulgą. Może przesadzałem. Wyjąłem
telefon i pokazałem mu zdjęcie – A to?
Ashton
otworzył szeroko oczy i przełknął ciężko ślinę.
- Co to?
- Obraz, namalowany przez Lisę.
Ashton
zaśmiał się krótko.
- Nic na to nie poradzę, może się zakochała.
- Nie wygłupiaj się – odparłem zdenerwowany.
- Wybacz, widocznie jestem świetnym modelem. Poza tym to
zwykły obraz.
- Ashton – odparłem poważnie – Ona namalowała ciebie –
zaakcentowałem ostatnie słowo – Rozumiesz? Ale czemu?
Chłopak
uśmiechnął się lekko i wzruszył ramionami.
O kurwa... zajebisty! Jesteś świetna, ff jest cudowny! Czekam na następny! Oby był szybko x
OdpowiedzUsuńOmg!!!! Ale boski na początku myślałam że to luke a teraz to ash Omg boże to jest G.E.N
OdpowiedzUsuńI.A.L.N.E!!! nie mogę się doczekać nn CZEKAM!!!! :D
Następny SUPER rozdział ;D
OdpowiedzUsuńKocham ten ff!!
Nie moge się doczekać następnego takie emocje xD
Długo czekałam ale było warto ;3
Suupppppppppeeeeerrr !!!
OdpowiedzUsuńPiękny, długi superowy i najnajlepszy rozdział jaki czytałam w życiu ..
Czekam na nexta *____*
Życze weny <3
Ja pierdolę, zajebisty rozdział ! :D O kurwa, nie wiem od czego zacząć xD To może na początek: bardzo dziękuję za tę dedykację ! Nawet nie wiesz, jaki banan pojawił się na mojej twarzy :D Taki wspaniały rozdział zadedykowany właśnie mnie ! Spełnienie marzeń ^^ Czytałam go jak na szpilkach, a zważając na to, że na dworze tak gorąco, okropnie się spociłam xD Dobra, oficjalnie to nie z powodu gorąca, ale emocji ;3 Kto to ten E ? To nie daje mi spokoju ! xD Na początku to może była niewinna zabawa, ale teraz przerodziła się w horror ! Ten ktoś jest nienormalny, jak można wparować do czyjegoś domu, zdemolować go, zastraszyć domowniczkę, a na koniec przywrócić wszystko do pierwotnego stanu ? Jakim cudem ? Magik, czy co ? O co w tym wszystkim chodzi, no ?! A ten obraz ? Czemu Lisa namalowała Irwina ? Co Ashton ma do tego ? Nie wierzę, że to on. Chociaż... czemu był taki radosny ? I przestraszył się, gdy zobaczył zdjęcie malowidła ? Niee, to zbieg okoliczności, Ash jest zbyt niewinny, niee... Poza tym Sam miała go na oku. Cud, że się nie pozabijali xD No i pomyliłam się - Luke nie był wcale zakochany w Priece. Jak ? Jak mogłam popełnić taką gafę ? Moja intuicja jest nieomylna ! xD Boże, zaraz mi mózg rozsadzi, za dużo informacji do rozkminienia xD Ej, przed chwilą naszła mnie myśl, że to Michael jest tym sadystą O.o Coś jest ze mną nie tak xD Bo to niemożliwe... nie ? Ach, mieszacie mi w głowie ! Nie ma tak ! Mikey jest na to zdecydowanie za słodki i za bardzo zakochany z Lisie ^^ Jak zwykle fragment z ich przekomarzaniem przeniósł mnie do Raju *u* Oni są kochani <3 Dobra, rozgadałam się xD Całusy i czekam na następny rozdział ! :**
OdpowiedzUsuńM. xx
Jeeejciu *.* Zakochałam się ten rozdział jest wspaniały już się nie mogę doczekać następnegp ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam także do siebie
skrzydla-wazki.blogspot.com
Omg !! Super rozdział niemoge sie doczekać nastempnego XxX
OdpowiedzUsuńważna notka na http://youmyeverything-spisfanfiction.blogspot.com/ dotyczy bloga miesiąca jeśli przeczytasz proszę skomentuj x
OdpowiedzUsuńAdministratorka, Dems
omg *o* cudo! Ciągle mnie zastanawia po co ten włamywacz to uporządkował. Ale no i tak końcówka najlepsza! ~@ChocoUnicornxx
OdpowiedzUsuńkiedy następny rozdział ????
OdpowiedzUsuńTo już zależy od Diany :D
UsuńJuż chcę kolejny! Jesteś taka fjkhrfskcbjkdac <3 ojej!
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że nie będzie trzeba długo czekać na kolejny rozdział, to jest takie ciekawe ^^ jedno z lepszych ff o 5SOS ;*
Przepraszam za [SPAM], ale nie masz od tego zakładki, więc piszę tu :/ .
OdpowiedzUsuńSiedziałam na posadzce już kilka godzin. Było chłodno, ale jego bluza mnie ogrzewała. Miałam łzy w oczach, więc je przymknęłam i pozwoliłam kroplom spłynąć. Mój makijaż był już zapewne cały rozmazany, ale nie zwracałam na to uwagi. Wyjęłam z kieszeni telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Moja tapeta była niezmieniona, od kilku miesięcy. Luke i ja. Razem, uśmiechnięci. Czy już wtedy planował coś przeciwko mnie?
Zapraszam na mojego nowego bloga o 5SOS, room380-fanfiction.blogspot.com
OH GOD!!! Zajebisty ♥♥♥ zresztą tak samo jak pozostałe. Tyle akcji, że masakra... jestem ciekawa co z Ash'em... kiedy następny??????? ♥♡♥♡♥♡♥♡
OdpowiedzUsuńOsz ty!!! Cały czas się zastanawiałam, co ona takiego namalowała i irytowałam się, że omijasz odpowiedź (i już miałam to dać jako minus do recenzji) a ty wyjeżdżasz z tym na sam koniec! Fajnie Ci to wyszło :)
OdpowiedzUsuńCo prawda historia strasznie kojarzy mi się z Pretty Little Liars, no bo te SMS i podpis z jedną literką i... ugh.
No nieważne xd
Mam nadzieję, że Cal będzie z Lisą!!! :)
Koneko