Na wstępie chciałyśmy Wam bardzo podziękować za ponad 10000 wejść, ponad 100 komentarzy, 10 obserwatorów oraz ponad 20 komentarzy pod ostatnim rozdziałem! Jesteście świetni, wiecie? :)
Oczywiście, mam nadzieję, że rozdział będzie się podobał. Liczę na Wasze komentarze! :)
Pamiętajcie o naszym hasztagu! #Stayff
_________________________________________________
Lisa
Nagle znalazłam się w środku
lasu. Było przeraźliwie ciemno. Serce załomotało mi szaleńczo w klatce
piersiowej. Niebo było czarne, bez żadnych gwiazd czy księżyca. Usłyszałam
jakieś kroki.
- Giń – czyjś szept rozległ się tuż za moim uchem.
Szybko
odskoczyłam przerażona, a kiedy nikogo tam nie zauważyłam, ruszyłam biegiem
przed siebie. Podłoże raniło moje gołe stopy. Przy każdym kroku krzywiłam się z
bólu. Wiedziałam, że ktoś mnie goni, ale
za żadne skarby nigdzie go nie widziałam. Gałęzie od czasu do czasu raniły moją
twarz. Poczułam mocne szarpnięcie na lewym policzku. Zignorowałam to i
przyśpieszyłam kroku. Dosłownie czułam na karku czyjś oddech, choć wiedziałam,
że jak się odwrócę nikogo tam nie będzie.
Nagle
znalazłam się na ogromnej polanie. Przystanęłam zaskoczona. Na niebie znajdował
się księżyc w pełni. Był naprawdę wielki. Ruszyłam dalej, zdając sobie sprawę,
że ktoś mnie goni. Niestety, już po chwili potknęłam się o coś i upadłam na
ziemie. Podparłam się dłońmi i poczułam ostry ból w nadgarstkach. Obróciłam
się, chcąc zobaczyć, czy mój prześladowca nadal tam jest. Pożałowałam tego.
Wnętrzności podeszły mi do gardła. Na ziemi przede mną leżało ciało. Puste oczy
spoglądały na mnie, a usta były otwarte w niemym krzyku. Ciało już zaczynało
się rozkładać. Odwróciłam wzrok. Wtedy zauważyłam postać nade mną.
- Nie uciekniesz ode mnie – mówił grubym, męskim głosem.
Postać
była cała czarna. Nie mogłam nic w niej dojrzeć. Wszystko wokół ciemniało, a
postać wtapiała się w tło. Uniósł lekko głowę i ujrzałam przerażające ostre
zęby, która przyprawiały mnie o ciarki.
- Wszędzie cię znajdę – powiedział, wyciągając w moją
stronę swoje szpony.
Krzyknęłam.
*
- Lis, Lis – usłyszałam dobrze mi znajomy głos – Jestem
tutaj. To był tylko koszmar.
Oddychałam
z trudem. Łzy mimowolnie spływały mi z oczu. To tylko sen, powtarzałam sobie.
Napotkałam spojrzenie zielonych oczu i od razu poczułam się bezpiecznie.
Uspokoiłam oddech.
- Michael – powiedziałam – Co ty tu robisz?
Znajdowaliśmy
się w moim pokoju. Leżałam na wznak na
swoim łóżku, a Michael usiadł na mnie okrakiem i przytrzymywał ręce.
Odchrząknęłam.
- Em… Możesz ze mnie zejść?
Michael
spojrzał się na mnie zdziwiony, po czym zszedł ze mnie i usiadł z boku.
Podniosłam się lekko i oparłam o ścianę.
- Wybacz – zaczął – Bardzo się rzucałaś i krzyczałaś. Aż
dziw, że twoja mama nie usłyszała.
Uśmiechnęłam
się lekko.
- Ma twardy sen. Jej nic nie obudzi – wciąż próbowałam
uspokoić moje szaleńczo bijące serce. Uznałam, że rozmowa z Michaelem będzie
dobrym rozwiązaniem – Więc… skąd się tu wziąłeś? – powtórzyłam pytanie – Nie
miałeś być na imprezie u Ashtona?
- Miałem – odparł – I byłem, ale przynudzali, więc
uznałem, że wpadnę do ciebie. – spojrzał się na mnie zmartwiony – I widocznie
dobrze zrobiłem.
Westchnęłam
ciężko. Nagle bez żadnego ostrzeżenia Michael przytulił mnie mocno, niemal
miażdżąc żebra.
- Michael, co ty…?
- Teraz możesz się wypłakać – odparł, nadal trzymając
mnie mocno.
- Dobra… - powiedziałam nieco zdezorientowana – Tylko, ze
ja nie zamierzam płakać.
- Nie? W takim razie ja popłaczę.
- Michael – przerwałam mu prędko – Jesteś pijany, mam
rację?
Usłyszałam
tylko jak chichocze. Uśmiechnęłam się na ten dźwięk, zawsze mnie rozśmieszał.
- Czy… - zaczęłam, a Michael w końcu mnie puścił i
spojrzał się na mnie, wyczuwając niepewną nutę w moim głosie – Czy Sam też tam
była?
Mikey
dokładnie wiedział o co mi chodziło. Uśmiechnął się lekko, chcąc podnieść mnie
na duchu.
- Tak.
-Pilnowałeś jej?
Michael
westchnął z rozbawieniem i odgarnął kosmyk włosów z mojego czoła.
- Sam jest już dużą dziewczynką, Lis.
- Wiem – powiedziałam – lecz wciąż się o nią martwię.
- Nie masz czym, Calum odprowadził ją do pokoju. Nocuje u
Ashtona –przełknęłam ciężko ślinę.
- Calum?
- Tak, został z nią, więc nie masz się czego obawiać.
Serce
załomotało mi w piersi. Poczułam potworny ból.
- Razem? – zapytałam szeptem.
- Tak – Michael wpatrywał się we mnie przez chwilę – Lis,
wszystko w porządku?
Sam
i jakikolwiek chłopak, w jednym pokoju… Zawsze to prowadziło do jednego.
Uśmiechnęłam się do Michaela, chcąc wszystko zatuszować.
- Jasne.
- Więc chodźmy spać – powiedział – Jestem śpiący.
Nie
sprzeczałam się z nim. Byłam przyzwyczajona do jego obecności w nocy. Michael
wskoczył pod kołdrę i zgasił lampkę, którą musiał wcześniej włączyć. Objął mnie
ramieniem, a ja ułożyłam głowę na jego torsie.
- Poza tym – powiedział – Ta szrama na twoim policzku
wygląda okropnie. Co ci się stało?
Nie
wiedziałam o co mu chodzi, więc dotknęłam lekko lewego policzka. Dłoń mi zamarła,
gdy poczułam pod palcami długie podłużne rozcięcie. Przełknęłam ciężko ślinę.
- Przewróciłam się dzisiaj – odparłam swobodnie.
- Ale z ciebie niezdara, mała.
- Wiem – odparłam.
Nawet nie miałam siły się z
nim spierać. Skoro nazwał mnie „mała” musiałam jakoś interweniować. Zamiast
tego zamknęłam oczy i znów pogrążyłam się w śnie, lecz tym razem nad wyraz
spokojnym.
*
Dzisiaj do szkoły podwiózł
mnie Michael. Miałam jeszcze sporo czasu do rozpoczęcia lekcji. Michael miał
wcześniej wykłady, a zabrałam się z nim,
po prostu skorzystałam z okazji. Zastanawiałam się, jak on daje radę po
wczorajszej imprezie. Pożegnałam się z moim przyjacielem i ruszyłam w kierunku
szkoły. Przystanęłam, gdy przed wejściem zauważyłam sam z Calumem. Rozmawiali i
śmiali się głośno. Poczułam ukłucie w klatce piersiowej. Sam nigdy nie
przychodziła tak wcześnie do szkoły. Wręcz przeciwnie, zawsze się spóźniała.
Uciekłam, chcąc stracić ten widok z oczu. Poczułam, jak łzy napływają mi do
oczu.
Usiadłam pod jakimś drzewem i zaniosłam się szlochem.
Sama nie wiedziałam czemu płaczę. Czy to przez to, że byłam pokłócona z Sam? A
może to coś związanego z Calumem? Sama nie wiem, co czuję i to mnie okropnie
wkurzało.
- Tak wcześnie w szkole? No, jestem pod wrażeniem.
Podskoczyłam z przerażeniem, na dźwięk czyjegoś
głosu. Zerknęłam w tamtą stronę i zauważyłam chłopaka, który również siedział
pod tym drzewem. Leżał na trawie i spoglądał na mnie błękitnymi oczami. Lekki
wiatr uniósł jego blond czuprynę.
- Wybacz – powiedziałam, ocierając łzy – Nie wiedziałam,
że ktoś tu jeszcze jest.
Wstałam,
chcąc się stąd ulotnić. Nagle poczułam, jak ktoś łapie mnie za rękę. Spojrzałam
się na chłopaka.
- Mi to nie przeszkadza. Możesz zostać – uśmiechnął się
szeroko – Wydaje mi się, że potrzebujesz ramienia do wypłakania.
Nie
wiem czemu, ale po prostu usiadłam obok i objęłam nogi ramionami.
- Jestem David.
- Lisa price – odparłam nieco zawstydzona.
- Więc, co cię gryzie, panno Price?
Westchnęłam.
Co miałam robić? Czasami dobrze jest wyżalić się nieznajomemu. Prawda?
- Pokłóciłam się z moją przyjaciółką. Teraz widziałam ją
z chłopakiem, który chyba mi się podoba.
- Chyba? – zaśmiał się.
- To nie jest śmieszne! – oburzyłam się.
- Owszem, jest – odparł, a ja zmarszczyłam brwi,
zniesmaczona – Masz dwa wyjścia. Możesz jej wybaczyć, przecież to chyba nie
jest pewne, że spotyka się z twoim chłopakiem.
- On nie jest moim chłopakiem – powiedziałam – Poza tym
nie wiem, czy jestem w stanie jej teraz wybaczyć.
-Ale chyba to ty ją pierwsza oszukałaś – odparł.
Spojrzałam się na niego zaskoczona. Skąd on niby wie takie rzeczy? Mówiłam mu o
tym? – Masz jeszcze drugie rozwiązanie.
- Jakie? – odparłam znudzona. Jak zaraz powie mi, ze mogę
wiecznie się na nią obrażać to chyba go zastrzelę.
Tymczasem
wyjął z kieszeni przezroczystą paczuszkę i podał mi ją.
- Możesz użyć tego.
Wzięłam
ją i zaczęłam oglądać. W środku
znajdował się biały proszek. Nic nadzwyczajnego. Nagle zrozumiałam co to jest.
Odrzuciłam szybko woreczek Davidowi, tak jakby mnie poparzył.
- Przecież to narkotyki! – zawołałam.
- Nigdy nie twierdziłem, że jest inaczej.
- To świństwo.
- Twój wybór – odparł – Jak coś, wiesz gdzie mnie szukać.
- Zabawne – mruknęłam i szybko wstałam – Myślę, że już
pójdę na lekcje. Na razie.
Odeszłam
czym prędzej. Usłyszałam jeszcze, jak chłopak za mną woła.
- Miło było cię wreszcie poznać, Liso Price.
Luke
- Żartujesz sobie ze mnie? – zawołałem do słuchawki – Mam
lekcje, a ty powinieneś chyba mieć wykłady.
- To poważna sprawa – burknął Michael.
Westchnąłem
i rozejrzałem się po korytarzu. Akurat była przerwa. Tłumy nastolatków latało w
tą i z powrotem. Zauważyłem grupkę chłopaków, którzy otaczali Sam. Jak zawsze.
Po drugiej stronie stała Lisa z dziewczynami i zerkała zasmucona na Sam. Niech
to szlag. Czułem się winny temu wszystkiemu.
- Chodzi o Lisę – dodał.
Westchnąłem
ponownie.
- Już idę.
- Czekam przed szkołą.
Rozłączyłem
się i ruszyłem korytarzem. Mijając Lisę, uśmiechnąłem się do niej.
Odpowiedziała mi słabym uśmiechem. Nagle ktoś zastąpił mi drogę.
- Musimy porozmawiać.
Świetnie,
kolejny.
- Wybacz Calum, śpieszy mi się.
- Czy czujesz coś do Lisy ? – zapytał prosto z mostu.
Wpatrywałem się w niego zaskoczony. Pewnie Sam już rozsiewa plotki – czy masz
wobec niej jakieś plany?
- Calum, przecież to twoja dziewczyna – odparłam chłodno
– Nie dobieram się do cudzych dziewczyn.
- No, nie wiem – powiedział oschle – Ostatnio u niej
nocowałeś.
- Nic na to nie poradzę, że dodzwoniła się akurat do mnie
– burknąłem. Naprawdę wolałem szybciej załatwić sprawę z Michaelem, niż mieć
później problemy w szkole. Przerwy nie trwają wieki – Potrzebowała pomocy, a o
ile się nie mylę, do ciebie najpierw zadzwoniła.
- Rozumiem – powiedział.
- Poza tym Lisa jest moją dobrą przyjaciółką, powinieneś
to wiedzieć.
- Wiem – Chyba uspokoiłem trochę jego udręczone serce –
Dobra, idź gdzie masz iść.
- Dzięki – odparłem i szybko go wyminąłem.
Wybiegłem
przed szkołę. Zimny wiatr zawiał mi prosto w twarz. Przy ulicy zauważyłem
samochód Michaela oraz jego samego, opierającego się o maskę samochodu.
Podszedłem bliżej.
- O co chodzi? – zapytałem.
- Martwię się o Lisę – odparł smutno – Dziś w nocy miała
koszmar. Krzyczała coś w stylu „ O nie! Nie zabijaj mnie!”.
- To chyba nic dziwnego – odparłem – Ludzie miewają
koszmary.
- Nie byłoby, gdyby to już nie zdarzało się którąś noc z
kolei. Poza tym widziałeś jej ranę na policzku?
Przytaknąłem.
To od razu rzuciło mi się na oczy, ale jeszcze nie miałem okazji z nią o tym
porozmawiać.
- Kiedy ją o to zapytałem nie wiedziała o co mi chodzi.
Potem wyglądała na wystraszoną i skłamała, że się potknęła - Michael pokręcił głową – Znam ją całe
życie, wiem kiedy kłamie, chociaż ona myśli, że idealnie to maskuje.
- Czyli po prostu cię okłamała. Przyzwyczaj się do tego,
ludzie lubią kłamać – skrzywiłem się na swoje słowa. Nie chciałem przyjąć do
świadomości, że z Lisą może być coś nie tak, choć w głębi duszy to wiedziałem.
- Boję się, że wpadła w złe towarzystwo, czy coś takiego
– kontynuował.
- Czemu w ogóle mi o tym mówisz? – zapytałem – Nie
powinieneś rozmawiać o tym z Calumem? Oni przecież są prawie parą.
- Ale wydaję mi się, ze wy jesteście bardziej
przyjaciółmi.
- Dzięki – burknąłem.
- Czy mi się zdaję, czy ty…
- Nie – przerwałem mu ostro. Po chwili głęboko
odetchnąłem, chcąc się uspokoić. – Chyba masz rację. Ostatnio zadzwoniła do mnie
w nocy, ze ktoś się do niej włamał. Na miejscu wszystko wyglądało na
nienaruszone. Wątpię, żeby włamywacz wszystko posprzątał.
- Sądzisz, że wyobraziła sobie to wszystko? – zapytał
zmartwiony.
Spojrzałem
się w jego zielone oczy i poczułem ciężar na sercu. Michael naprawdę bardzo
kochał i dbał o Lisę. Jakby była jego młodsza siostrą. Jeżeli dojdzie do tego,
że coś będzie z nią nie tak, chłopak się załamie.
- Nie wiem – powiedziałem szczerze – To mogła być prawda,
ale nie wszystko trzyma się kupy.
- Rozumiem – powiedział, po czym otworzył drzwi od strony
kierowcy – Wsiadaj.
- Mam lekcje – odparłem z wyrzutem.
- Trudno. Wrócisz potem.
- Żebym prze ciebie nie miał problemów – burknąłem, a
Michael zaśmiał się głośno.
Lisa
Była
długa przerwa. Wypatrzyłam Sam. Siedziała sama przy stoliku na dworze. Pogoda
była wspaniała. Promienie słońca miło ogrzewały moją twarz. Dotknęłam lekko
lewego policzka, które wciąż mnie piekło. Westchnęłam głośno. To idealna
chwila, by to zrobić. Podeszłam do stolika.
- Hej – powiedziałam wesoło.
Sam
spojrzała się na mnie beznamiętnie, po czym z powrotem opuściła wzrok na
stołówkową breję, którą bawiła się widelcem.
- Hej – burknęła.
- Mogę się dosiąść?
Wzruszyła
ramionami. Nie przejmując się brakiem znaczącej odpowiedzi, usiadłam obok.
- Słuchaj – zaczęłam – Wiem, że jesteś na mnie zła…
- I to jak – burknęła.
- Rozumiem to – kontynuowałam – Ale jesteśmy
przyjaciółkami. Mamy swoje słabe momenty, ale zawsze razem z tego wychodzimy.
Dlatego pora opuścić szable i wywiesić flagę pokoju. Przepraszam.
Sam
patrzyła na mnie bez emocjonalnie. Poczułam się trochę zestresowana. Nie
wiedziałam, co jeszcze mogłam powiedzieć. Myślałam, że to podziała.
- O – powiedziałam, przypominając sobie o czymś.
Popchnęłam w jej stronę papierową torbę – W formie rozejmu, przyniosłam ci to,
co lubisz. Bułka Samanthy – tak nazwałyśmy jej ulubiona kanapkę, robioną przeze
mnie – Z podwójnym kurczakiem i serem, do tego warzywa, sałata oraz keczup i
majonez. No i nie zapomniałam o Sprite.
Sam
wpatrywała się chwilę we mnie, po czym złapała papierową torbę odepchnęła od
siebie tacę.
- Trzeba tak było od razu – odparła, wyjmując bułkę – A
nie bawisz się w wielką poetkę.
Zaśmiałam
się i wyjęłam z plecaka moją sałatkę, którą zrobiłam sobie rano. Wiedziałam, że
teraz między nami będzie tak jak wcześniej. Nie umiemy długo się na siebie
gniewać.
-Sam – zaczęłam – Wiesz, ja i Luke… my nie…
- Wiem, wiem – odparła z pełną buzią – Nie powinnam była
tak mówić, wybacz.
- Spoko – odparłam i zajęłam się swoją sałatką – Gdzie
twoi męscy przyjaciele?
- Ah, te lamusy poszły pomagać tej nowej nauczycielce –
prychnęła – Aż ślinią się na jej widok.
- Nie dziwię się – odparłam z uśmiechem – jest bardzo
ładna.
- Ta, chyba w cyckach – burknęła.
- Nie tylko cycki się liczą – powiedziałam z szerokim
uśmiechem.
- I kto to mówi.
- Wiesz – zaczęłam -
Jeśli chciałaś, mogłaś z nimi pójść.
- wybacz, ale kobiety mnie nie pociągają – odparła ostro
– Nie mam zamiaru marnować przez nią przerwy obiadowej, jak tamci idioci.
Znów
się roześmiałam i pokręciłam z rozbawieniem głową. Tego mi brakowało.
- Jedz szybciej, bo mamy teraz WF – schowałam pudełko po
sałatce do plecaka.
- Zjadłam – powiedziała Sam, wpychając całą resztę bułki
do buzi, a w rękę biorąc puszkę Sprite’a – Idziemy – wymamrotała.
Luke
Zniknąłem
z dwóch lekcji. Wiedziałem, że mogę mieć kłopoty, ale Michael nalegał. Nie wiem
po co zwiózł mnie do ulubionej cukierni Lisy. Postawił mi ciastko i po prostu
rozmawialiśmy… o wszystkim i o niczym. Myślałem, że chce od mnie coś ważnego, a
on tylko chciał przekąsić coś słodkiego. Kiedy wreszcie odstawił mnie na
miejsce miałem za sobą biologię i WF. Uznałem, że dobrze byłoby porozmawiać
teraz z Lisą, zważywszy na to, ze Michael przed wyjściem powiedział mi „Pilnuj
Lisy, proszę”. Nie wiem, czy chodziło mu o śledzenie jej, niczym jakiś
prześladowca, czy może mam co jakiś czas sprawdzać co u niej, ale uznałem, ze
teraz przydałoby się zapytać co u niej.
Kierowałem się w stronę szatni. Teraz mieliśmy WF, więc może tam jeszcze
być. W połowie drogi spotkałem Sam.
- Hej, nie wiesz gdzie jest Lisa? – zapytałem.
- Pewnie jeszcze w szatni – odparła bezbarwnie.
- Dzięki – mruknąłem i kontynuowałem dalszą drogę.
- Ej! – zawołała za mną – Lucjusz!
Przystanąłem
i odwróciłem się znudzony. Nigdy chyba nie zapamięta mojego imienia. Mam tylko
nadzieję, że nie będzie mnie na wieczność nazywała imieniem postaci z Harry’ego
Potter’a.
- Jestem Luke.
- Nie ważne, Lukas. Lisa bierze prysznic, będziesz musiał
poczekać, ogierze.
Przewróciłem
oczami i po prostu poszedłem dalej. Po chwili znajdowałem się przed szatnią dla
dziewczyn. Przyglądałem się przez chwilę drzwiom. Już wyciągnąłem słoń by je
otworzyć, ale zawahałem się. Sam mówiła, że Lisa bierze prysznic. Czy aż tak
zależało mi na rozmowie z nią? Nie chciałem też wyjść na zboczeńca.
Wziąłem
głęboki oddech i nacisnąłem klamkę.
Lisa
Dzisiaj
w ogóle nie mogłam skupić się na zajęciach. Ciągle ziewałam i zaczynałam
usypiać. Ostatnio źle spałam. W dodatku na WFie biegaliśmy, a ja oczywiście
musiałam coś odwalić. Podczas biegania, gdy byłam na szarym końcu, a reszta
dziewczyn już robiła kolejne kółko, potknęłam się i upadłam prosto w błoto. To
było okropne. Na szczęście w szatniach są prysznice. Trener pozwolił nam iść
się przebrać.
Wszystkie
dziewczyny już się przebrały i wyszły z szatni, a ja nadal męczyłam się ze
zdjęciem mokrych ubrań. W końcu Sam również poszła, mówiąc, że mnie
usprawiedliwi. Zostałam sama w ciemnej szatni, bez żadnego okna. Jedynie nikłe
światło na środku pomieszczenia stanowiło jakiekolwiek oświetlenie. Po prawej znajdowały się szafki, stojące w
kilku rzędach, a po lewej były prysznice. Zdjęłam z siebie w końcu obślizgłe
ciuchy i wskoczyłam pod ciepły prysznic. Odetchnęłam z ulgą, gdy przyjemny
strumień dotknął mojego ciała, tym samym spłukując ze mnie zaschnięte już
błoto. Dotknęłam lekko swoich włosów i jęknęłam, czując pod palcami grudki
błota.
Szybko wycisnęłam na dłonie
żel pod prysznic. Poczułam cytrynowy zapach. Głęboko wciągnęłam powietrze.
Uwielbiałam ten zapach. Dobrze, że byłam przygotowana na nagły prysznic po
WFie. Zaczęłam porządnie szorować swoje ciało, a wraz z tym swoje Włost. Trochę
piany wpadło mi do oka, a ja oczywiście musiałam jeszcze to przetrzeć.
Spłukałam z siebie pianę.
Nagle usłyszałam jakiś trzask, jakby zamykane drzwi. Zmarszczyłam brwi. Nikt
teraz już nie ma WFu.
- Halo? – zawołałam, lecz nie dostałam żadnej odpowiedzi
– Jest tu ktoś?
Odchyliłam
lekko kotarę i wychyliłam głowę. Nikogo tu nie było. Nagle zauważyłam cień przy
szafkach. Szybko zasłoniłam zasłonę i wyłączyłam wodę. Ktoś tu był. Było pewne,
że chciał pozostać niezauważony. Tylko proszę nie on… Musze stąd uciec.
Złapałam z wieszaka ręcznik i okryłam się nim. Ponownie wyjrzałam zza kotary.
Było pusto. Idealna okazja, żeby uciec. Postawiłam krok i jak zwykle, musiałam
się wywalić, zrywając tym samym kotarę. Zaplątałam się w nią i nie mogłam za
nic uwolnić. Nagle światło zaczęło migotać.
- Cholera – zaklęłam.
Jakimś
cudem wyślizgnęłam się z tej pułapki i szybko przylgnęłam plecami do ściany,
akurat w momencie, kiedy zgasło światło. Złapałam potężny oddech. W tym pomieszczeniu panowały okropne
ciemności. Jedyne światło dobiegało ze szczeliny pod drzwiami. Przynajmniej wiem gdzie mam się kierować.
Wzrok powinien mi się zaraz przyzwyczaić do ciemności, ale nie miałam na to
czasu. Postawiłam krok. Nagle usłyszałam jakiś hałas, jakby mój oprawca w coś
wpadł.
Serce
szybciej załomotało mi w piersi, gdy przypomniałam sobie potwora z moich
koszmarów. Już wyobrażałam sobie, jak sunie w moją stronę w tej swojej czarnej
pelerynie, uśmiecha się wrednie ukazując ostre zęby, aż wreszcie wyciąga w moją
stronę swoje szpony, chcąc mnie dorwać.
Otrząsnęłam
się tej wizji. Nie czas na to. Zdałam
sobie sprawę, że wstrzymywałam oddech. Musiałam dostać się do drzwi. Szybko
zaczęłam sunąć przy ścianie licząc, że pozostanę niezauważona i czym prędzej
dostanę się do wyjścia. I tak też się stało. Nacisnęłam klamkę i wybiegłam na
korytarz. Oczywiście, potknęłam się i wylądowałam na podłodze, a raczej na
kimś, kto wylądował na podłodze.
- O Boże, przepraszam! – zawołałam przerażona.
Chłopak
złapał się za obolałą głowę.
- Nie przejmuj się – odparł z lekkim uśmiechem.
Wpatrywałam
się w niego zaskoczona. On po chwili mnie również zauważył i patrzył się
szeroko otwartymi oczami. Nagle zdałam sobie sprawę, że jestem w samym
ręczniku. Mokre włosy spadały mi na twarz, lekko dotykając jego przystojnej
twarzy. Poczułam, jak gorące fale zalewają mi policzki.
- Calum, ja… - zaczęłam.
Nagle
chłopak uśmiechnął się do mnie uroczo. Wyciągnął dłoń i wyjął z włosów grudkę
błota.
- Cała szkoła już trąbi o twoim wielkim skoku w błoto –
zaśmiał się.
- Świetnie – mruknęłam niezadowolona – Zaraz się okaże,
że zostanę jakąś Błotną Panną.
- Dokładniej Błotną Lisicą.
Zmrużyłam
oczy i roześmiałam się głośno.
- Lisicą? Kto to wymyślił?
- Pewnie jacyś idioci z pierwszych klas – Calum dotknął
lekko kciukiem mojej rany na policzku. Pod jego dotykiem poczułam przyjemne
dreszcze, a ból rozcięcia wyparował. Wydawało mi się, jakby studiował tą ranę.
Miał zamyśloną minę i ciągle się tam wpatrywał. Nagle spojrzał się prosto w
moje oczy. Uwielbiałam zatapiać się w jego czekoladowych. Po chwili pomógł mi wstać.
- Chodź, odprowadzę cię pod salę.
Zerknęłam
na swój strój. Cud, że ręcznik się jeszcze na mnie trzymał.
- Chętnie, ale może najpierw się ubiorę? – zaśmiałam się
nerwowo.
Calum
spojrzał się na mnie, jakby dopiero teraz zauważył mój ubiór. Szybko odwrócił
wzrok, a na jego policzkach wykwitły rumieńce.
- Wybacz, nie wiedziałem, ja… - zmieszał się.
- W porządku – powiedziałam.
Spojrzał
się na mnie. Starał się patrzeć tylko na twarz, jakbym była naga, a miałam na
sobie ręcznik.
- Em – zawahałam się – Myślałam… to znaczy wydawało mi
się, że ktoś tam jest – wskazałam na drzwi – Zgasło światło, więc uciekłam i…
- Ktoś był w środku? – zapytał zaskoczony. Pokiwałam
głową – Poczekaj tutaj – wszedł do środka.
Przebierałam
z nogi na nogę. Im dłużej tam był, tym bardziej się o niego bałam. A co jeśli
ten potwór go złapał? Drzwi gwałtownie się otworzyły. Poczułam ulgę, widząc
zwykłego Caluma.
- Pusto – powiedział – Jesteś pewna, że ktoś tam był?
Światło jest w normie.
Poczułam
ukłucie w żołądku. Czy ja wariuję? Kolejny raz tylko ja widziałam mojego
prześladowcę, a raczej słyszałam. Mógł wyjść tylko tymi drzwiami, więc co się z
nim stało? Wyparował?
- Jestem pewna – odparłam, nie chcąc wyjść na
niezrównoważoną psychicznie.
Calum
westchnął, po czym uśmiechnął się przyjaźnie.
- No nic, teraz nikogo tam nie ma. Idź się ubrać, a ja tu
na ciebie poczekam.
Spuściłam
wzrok. Czemu ja jestem taką boi duszą?
- Pójdziesz ze mną?
Calum
spojrzał się na mnie zaskoczony.
- Tam? – wskazał na drzwi – Przebrać się? Ale… Lis… to –
zmieszał się.
- Po prostu staniesz tam gdzieś i nie będziesz się
patrzył – spojrzałam się głęboko w jego
oczy.
Chyba
zauważył w nich strach, bo po chwili zgodził się, tym samym sprawiając, że
czułam się bezpiecznie.
*
- Świetnie – burknęła Sam, szukając filmu na dzisiejszy
wieczór – Ale co on tu robi? – wskazała palcem na Michaela.
- To co zawsze – odparł. Leżał na moim łóżku – Niszczę ci
życie.
Przewróciłam
oczami.
- Nie możecie czasami być dla siebie mili?
Michael
szybko się poderwał i objął mnie ramieniem.
- Ależ Lis, to jest czysta miłość, nie widzisz? –
wpatrywałam się w niego, niedowierzając – Czysta miłość do zatruwania jej
życia.
Nagle
dostał skrzydełkiem w głowę. Spojrzał się na Sam, urażony, która nim w niego
rzuciła. Patrzyła się na nas bezbarwnie, obgryzając skrzydełko, które wcześniej
przygotowała moja mama. Nagle usłyszałam Detroid Rock City, zespołu KISS.
Michael wyjął z kieszeni telefon i skrzywił się.
- Kto dzwoni? – zapytałam.
- Mama – powiedział bezbarwnie – Musze to odebrać.
Poszukajcie filmu.
Wyszedł,
a ja rzuciłam się na łóżko z głośnym westchnieniem. Ciągle wspominałam moje
spotkanie z Calumem. Liczyłam na to, że wreszcie uda nam się razem umówić. Na
randkę. Taką prawdziwą randkę.
- Znalazłaś coś? – zapytałam, nie chcąc popadać w zbytnią
fantazję.
- Nie – odparła Sam – Ale jestem głodna.
- Przecież masz skrzydełka! – zawołałam oburzona.
- Ale już mi się znudziły.
Zawsze
to samo.
- Pójdę po coś do kuchni.
- Najlepiej.
- Wyszłam z pokoju
i zaczęłam kierować się do schodów.
Przystanęłam, kiedy usłyszałam wzburzony głos Michaela.
- Nie! Kurwa, nie! – zawołał. Zdziwiłam się, że mógł tak
powiedzieć mamie. Przylgnęłam do ściany i zerknęłam na niego. Stał do mnie
tyłem. W jednej ręce trzymał telefon, a drugą nerwowo poprawiał czuprynę –
Odwal się od niej, sukinsynie, rozumiesz? Jeżeli spróbujesz się z nią
skontaktować, zabiję cię – Otworzyłam szeroko oczy. Na pewno nie rozmawiał z
mamą. W ogóle go nie poznawałam Michael rzadko przeklinał, przynajmniej przy
mnie – Nie, kurwa mówiłem. Za dużo już przez ciebie wycierpiała. Nie wolno ci
do niej podchodzić, myśleć o niej, mówić o
niej, rozmawiać z nią, dotykać. Nawet pierdolonych ukradkowych spojrzeń!
Jeżeli zauważę, że cokolwiek z tych rzeczy zrobisz… Kurwa, nie ręczę za siebie.
Otworzyłam
szeroko buzię ze zdziwienia. To był mój Michael? Czy ja czegoś o nim nie wiedziałam?
Dwa wcielenia? Mikey szybko wystukał coś
na telefonie. Kiedy chował go do kieszeni, mój telefon zadźwięczał, mówiąc mi, że mam wiadomość. Szczęście, że miałam przyciszony! Szybko ukryłam się w
łazience, nie chcąc by mnie zauważył. Wyjęłam telefon.
„ Nie zapominaj,
Tylko ja mogę cię tak naprawdę skrzywdzić.
E”
OMG!!
OdpowiedzUsuńja nie moge !! swietny rozdział !
mike sie na serio wkurzył xd
kiedy nastempny??
cudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńmasz talent <3
kocham to ff
Wspaniały *.*
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3
Pewnie znowu zaskoczycie :D
Wspaniały, ale czegoś mi w nim brakuje... Za mało scen z Ashotnem i Sam (razem), ale to chyba tylko moje zdanie XD Ogólnie rozdział jest wręcz boski, świetnie napisany i wg nie mogę się doczekać kolejnego, mam nadzieję, że pojawi się szybko :*
OdpowiedzUsuńTo dlatego, że rozdział jest o Lisie, nie o Sam.
UsuńRozdziały pisane są na zmianę, następny będzie z Ashtonem i Sam. :)
Aham, fajnie :) Dzięki za wyjaśnienie :* Do następnego <3
UsuńOjej! Nie mogę się doczekać następnego! Kocham Was i to opowiadanie ;*
OdpowiedzUsuńOmnomnomno *o*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :D Zaczynam myśleć, że Lisa faktycznie to wszystko sobie wyobraża. Przecież to jest nieprawdopodobne. Koszmar o potworze - rana na policzku, szybki prysznic - odgłosy skradania, lecz potem tajemniczy ktoś znika. To jest po prostu niemożliwe. Przecież do szatni wchodził Luke, co się z nim stało? Wciągnęło go, czy jak? I kolejny tajemniczy SMS. Jaki znowu E? W sumie to wskazuje na Michaela, wysłał wiadomość w tym samym czasie. I wtedy w nocy też z nią był, mógł ją czymś zadrasnąć. Ale to się w głowie nie mieści! Czemu miałby to robić? Przecież traktuje Lisę jak siostrę, powiedziałabym nawet, że jak kogoś więcej. Z kim wtedy rozmawiał? Z Calumem? Żeby odczepił się od jego księżniczki? A może z tym Davidem? Kto to w ogóle jest? Jak to miło jest mu ją 'wreszcie' poznać? Niczego nie rozumiem, to stało się zbyt kręte. Mam nadzieję, że w następnym rozdziale trochę nam to rozjaśnicie ;3
OdpowiedzUsuńM. xx
Jejku, świetne!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać nexta.
pozdrawiam
@fuckinglukeey
Haalo :( kiedy następny rozdział ? :):*
OdpowiedzUsuńKiedy następny??
OdpowiedzUsuńjestem w trakcie pisania go.
UsuńTo dobrze,życzę weny <3
UsuńTo dobrze,życzę weny <3
Usuńkiedy wreszcie będzie nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńnie chce być nie miła, ale jak go napisze to bd, staram się jak najmocniej pisać go szybko, ale też mam wakacje nie spędzam ich tylko na pisaniu i siedzeniu przed kompem, a wena nie przychodzi ot tak. Takie komentarze również nie pomagają w pisaniu, dziękuje do zobaczenia przy następnym rozdziale.
OdpowiedzUsuń