Lisa
Całe
przedpołudnie spędziliśmy na uczelni. Byłam zachwycona tym miejscem. Już od
jakiegoś czasu rozważałam różne możliwości dalszej nauki. Co zamierzam ze sobą
zrobić? Nadal nie byłam pewna, ale ta
uczelnia mnie przekonywała. Znajduje się blisko oraz jest tam Michael.
Spotkaliśmy się dzisiaj i od razu rzuciłam się mu na szyję, jak miałam w
zwyczaju. Koledzy, z którymi akurat stał, spojrzeli się na mnie zdziwieni, po
czym zachwalali mnie, mówiąc mu jaką to ma ładną dziewczynę. Uznaliśmy, że nie
wyprowadzimy ich z błędu. Tak, więc przez cały poranek udawaliśmy parę.
Ogromnie się przy tym ubawiliśmy.
Sam wyglądała trochę na przybitą,
ale nieźle to maskowała. Była w tym mistrzynią, ale ja, jako jej najlepsza
przyjaciółka, znałam ją na wylot, dlatego wiedziałam, ze nie powinnam jej teraz
o to pytać.
Po,
jakże męczącym dniu na studiach, udałyśmy się do mnie do domu. Nawet nie
musiałam zapraszać Samanthy. Jej taty nie było w domu, a wtedy zawsze do mnie
przychodzi. Siedziałyśmy przy stole w kuchni. Oczywiście, jak zwykle
zaciągnęłam Sam do nauki. Pootwierałam w koło książki do biologii i zaczęłam
przygotowywać się na jutrzejsze lekcje. Poprawiłam okulary i zaczęłam robić
notatki, maksymalnie się na tym skupiając. Po pewnym czasie usłyszałam jęki od
strony Sam. Zerknęłam na nią znad okularów, a ta leżała na otwartej książce.
- Sam.
- Jestem głodna – powiedziała, przeciągając samogłoski –
Mam już dość tej nauki.
- Minęło dopiero pięć minut – odparłam, mrużąc oczy.
- To dużo! – krzyknęła, podnosząc się – A ja jestem
głodna.
- Moja mama już gotuje, będzie za około półgodziny –
dodałam spokojnie, zerkając na piekarnik.
Samantha
wstała z naburmuszoną miną.
- Idę po coś do picia, chcesz?
- Jasne – odparłam i znów zagłębiłam się w książkach.
- Pani Price! –krzyknęła. W przeciwieństwie do mnie, ona
czuła się u mnie jak u siebie, nawet w obecności mojej mamy – Chce pani coś do
picia?!
- Jakbyś mogła, to poprosiłabym kawę – odkrzyknęła moja
mama.
- Już się robi! – odparła, po czym zwróciła się do mnie –
Lis.
Uniosłam
na nią wzrok, wiedziałam co ode mnie chciała.
- Sama jej to zaproponowałaś – odparłam – Teraz rób.
- Ale to ty jesteś od robienia kawy – powiedziała, robiąc
słodkie oczka, po czym podeszła do lodówki i wyjęła z niej sok – Ruchy!
Wstałam
pomału, wiedząc że nie da się z nią sprzeczać, i podeszłam do ekspresu. Nie
wiedziałam, co to za filozofia – wcisnąć
guzik i poczekać aż kawa się zaleje. Przesunęłam okulary na głowę. Usłyszałam głośne pukanie. Nie przejęłam się
zbytnio i nadal wpatrywałam się, jak filiżanka pomału napełnia się kawą.
Wiedziałam kto przyszedł. Po chwili poczułam, jak ktoś obejmuję mnie w koło
brzucha i przytula się do moich pleców. Podskoczyłam lekko zaskoczona, a Sam
wydała z siebie jakieś dźwięki zniesmaczenia.
- Jasne – burknęła – Cały dzień musiałam oglądać jak się
zabawiacie w parę kochanków, a teraz znów to samo. Może wynajmiecie sobie jakiś
pokój? – mówiła sarkastycznie – W sumie, po co pokój, zróbcie to tutaj. Mi to
nie przeszkadza.
Odwróciłam
się roześmiana do Michaela. Oby dwoje nie przejęliśmy się wypowiedzią Sam.
- Co ty tu robisz? – zapytała Sam, mało zadowolona.
- To samo co ty – odparł rozbawiony, obejmując mnie
ramieniem.
- Uczysz się? – zapytała z kpiną w głosie.
- Nie – zabrał jej z ręki szklankę – Przyszedłem się
obijać, tak jak ty.
- Palant – burknęła, rzucając w niego zakrętką.
Niestety,
Mikey w ostatniej chwili się uchylił, a zakrętka trafiła mnie prosto w oko.
Natychmiast złapałam się za nie, jęcząc z bólu. Poczułam, jaj Michael łapie
mnie za ramiona.
- Mój Boże, nic ci nie jest?
- Kurwa- odparła Sam i zasłoniła usta dłonią – Lis, ja
przepraszam. Nie chciałam… Jezu, to Michael…
- Siedź cicho – mruknęłam. Pomrugałam parę razy oczami, a
łzy spłynęły mi strumieniami po policzku – Michael, proszę zanieś mojej mamie
kawę.
- Już się robi – mój przyjaciel wyszedł, a ja zostałam
sama z Sam.
- Lis, ja naprawdę…
Pokazałam
jej ręka, by się nie przejmowała. Wiedziałam, że chciała mi pomóc, ale
kompletnie się do tego nie nadawała. Odkręciłam zimna wodę i zaczęłam sobie
ochlapywać nią oko, mając złudne nadzieje, że to coś polepszy.
- Sam – zaczęłam. Wiedziałam, że to był idealny moment,
by z nią porozmawiać. Teraz, kiedy czuła się winna – Czemu dzisiaj miałaś taki
słaby humor?
- Co? –zapytała, lekko zaskoczona – Chyba coś… -
spojrzałam się na nią spode łba – No dobra. Nie ważne. Miałam po prostu zły
dzień.
- No – odpowiedziałam zadowolona, że się przyznała. Nie
obchodził mnie powód, skoro mi o nim nie powiedziała. Powinna z własnej woli to
robić, a jeśli chce to zatrzymać dla siebie, proszę bardzo, droga wolna – Teraz
poprawimy ci humor.
Samantha
uniosła zaciekawiona brwi.
- Głupia, co ty
robisz – powiedział Mikey, łapiąc mnie za ręce – To nic ci nie da.
Wyjął
z zamrażarki lód. Spojrzałam się na niego mało przekonana, ale zgodziłam się,
by przyłożył mi go do oka.
- Co tak długo byłeś u mojej mamy? – zapytałam rozbawiona
– Znów do niej zarywałeś?
Michael
uśmiechnął się czarująco.
- Nie moja wina, że wszystkie kobiety na mnie lecą.
Szturchnęłam
go ze śmiechem.
- Ble – mruknęła Sam – Już wolę wrócić do nauki.
Luke
Stałem przed drzwiami,
niepewny czy zapukać. To było głupie, przecież zostałem zaproszony…
- Luke, streszczaj się – ponaglał mnie Calum.
Zastanawiałem
się, dlaczego nie on zapuka, skoro tak mu na tym zależy. Uniosłem dłoń, a w tej
samej chwili drzwi się otworzyły.
- O, chłopcy – odezwała się uśmiechnięta kobieta, która
była po trzydziestce, choć nadal wyglądała na dwadzieścia parę. Uwielbiałem ją
. Zawsze uśmiechnięta, wyrozumiała, na luzie. Ciągle próbowałem dopatrzeć się
podobieństwa między nią, a jej córką , ale jedyne co wydawało mi się ich
wspólną cechą to kreatywność, optymizm i poczucie humoru. Oczywiście, można jeszcze dodać, ze obie są
piękne. Z wyglądu – całkowicie różne. Matka
miała długie, proste blond włosy, była troszkę przy kości, ale to tylko
uwydatniało kobiece kształty. Córka
miała długie, falowane, brązowe włosy.
- Dzień dobry, pani Price – odparliśmy chórem.
- Reszta już jest w środku – wpuściła nas do domu – Ja
zaraz wrócę, tylko muszę dokupić przyprawę, bo zabrakło do obiadu – puściła nam
oczko i trzasnęła drzwiami.
Poszliśmy
za odgłosami i dotarliśmy do kuchni. Tam zastaliśmy Samanthe, która
naburmuszona opierała się o blat. Michaela, który stał roześmiany przy Lisie,
która trzymała na oku worek lodu.
- Jezu! – zawołałem na ten widok – Co ci się stało?
- Dostała zakrętką, ot co – burknęła Sam, kierując wzrok
na nas, a po chwili mina jej zrzedła i przyjęła pozycję niedostępnej, jakby nie
chciała już z nami rozmawiać.
- Źle to robicie – powiedział Ashton, zabierając od Lisy
lód, po czym przyjrzał się jej oku i syknął – Czerwone. Najlepiej niech się
położy…
- Ale to tylko… - zaczęła Lisa, ale chłopaki już zdążyli
ją popchnąć w kierunku kanapy.
- Ekspert się znalazł – powiedziała Sam.
- Rozchmurz się trochę – szturchnąłem ją przyjaźnie.
- Wybacz, Lukas, ale Lisa ma złe pojęcie poprawienia mi
humoru.
- jestem Luke – odparłem niezadowolony. Nie lubiłem, jak
ktoś mylił moje imię. Dlatego chłopaki
zawsze je przekręcali, ale do nich się już przyzwyczaiłem lecz gdy wymawia je ktoś
inny, aż przechodzą mnie ciarki. Sam przyjrzała mi się uważnie, po czym
wzruszyła ramionami i udała się za resztą do salonu.
Tam
zauważyłem, że Lisa wzbrania się przed odpoczywaniem, a chłopaki ciągle ją
namawiali. Po chwili zrozumiałem, co planują. Podszedłem do nich.
- Lis, połóż się to naprawdę ci pomoże – powiedziałem,
lekko pchając ją w kierunku kanapy.
- Ale, Luke, to nie jest wcale…
- Zamknij się i kładź się – odparł Michael, a Lisa
potulnie go posłuchała.
Dziewczyna
ułożyła się prosto na kanapie, a Mikey położył jej lód na oku.
- Mikey, ja nie wiem czy…
- Cii – uciszył ją prędko.
We
czwórkę otoczyliśmy ją, a Sam oparła się o framugę, przyglądając się temu
beznamiętnie.
- Mogę już to zdjąć? – zapytała po chwili Lis, zerkając
na nas zdrowym okiem – Zimno mi od tego.
- Słyszeliście – zawołał Michael – Lisie jest zimno.
Jak
na jeden znak zasalutowaliśmy i rozprzestrzeniliśmy się po pokoju, w
poszukiwaniu koców. Kiedy już każdy coś przyniósł, szczelnie ją otuliliśmy.
-To już przesada – powiedziała z lekkim przerażeniem.
- Odpoczywaj – odparł Ashton – A my… my zaśpiewamy ci do
snu.
- Sam? – zapytała głośniej dziewczyna – Czy oni się ze
mnie nabijają?
- Jak najbardziej – odpowiedziała tamta, stojąc ciągle w
tej samej pozycji.
- Dupki – Lisa zrzuciła z siebie koce. Zanim zdążyła
postawić jakikolwiek krok, Michael złapał ją w pasie i przerzucił sobie ją
przez ramię – Ej, puszczaj!
Michael
zaczął kręcić się z nią w kółko, zadowolony niczym małe dziecko. Zastanawiałem
się, skąd wziął się u niego taki entuzjazm?
- Puść ją – warknęła Sam, nagle stojąc tuż obok mnie, z
założonymi rękami.
Chłopak
zatrzymał się w pół kroku, patrząc się na nią ze zdziwieniem. Odstawił pomału
Lisę, a ta poprawiła bluzkę i szybko stanęła przy Samanthcie.
- Dzięki, Sam – odparła, uśmiechając się uroczo. Zawsze
lubiłem, gdy ukazywała te swoje równe, białe zęby, a zarazem mrużyła oczy, a czasami marszczyła nos.
Nagle
usłyszeliśmy jakiś dźwięk. Podskoczyłem trochę zaskoczony. Lisa klasnęła
uradowana w ręce.
- Obiad!
Udała
się do kuchni, a my poszliśmy w jej ślady. Tam wyłączyła piekarnik i wyjęła z
niego danie.
- Coś ty dzisiaj w ogóle taki radosny? – zapytała Lisa,
nadal zajęta potrawą.
- Jak to czemu? – zapytał oburzony, że Lisa sama się tego
nie domyśliła – A dzisiaj na uczelni?
- Rozumiem – odparła kpiąco Sam – cieszysz się, że
wreszcie jesteście razem. Od dawna pewnie o tym marzyłeś.
- Jasne – odburknął Mikey – I będą małe Lichaelsiątka , a
ty jako stara panna będziesz je niańczyć.
Wszyscy
zaczęliśmy się chichrać, a Sam wystawiła Michaelowi język i odwróciła się
obrażona.
- Co tak właściwie wydarzyło się na uczelni? – dopytywał
zaciekawiony Calum.
- Lisa zapisała się na lekcje dodatkowe u nas! – zawołał
zadowolony – Będę ją częściej widywać!
Chłopaki
zaczęli się cieszyć i poklepywać z uznaniem Lisę po ramieniu. Wtedy zacząłem
się zastanawiać, czemu, do cholery, ja na nic się nie zapisałem?
- Świetnie, Michael – burknęła Sam – Bo wy oczywiście
widujecie się raz do roku.
- Nie przejmuj się – odparła, uśmiechając się tajemniczo,
Lisa – Ciebie też zapisałam.
- CO?! – zawołała Sam w tym samym momencie co Ashton.
Zerknąłem
zdziwiony na nich. Rozumiem, że Sam tak zareagowała, ale Ashton? Czyżby coś ich
łączyło? W sumie nie dziwię się reakcji Ashtona… Przecież każdy mógłby mieć
dość Sam, gdy tak często będzie się ją widywać.
- No nie przesadzaj, Sam – odparła dziewczyna – trochę
więcej nauki się przyda, a tobie w szczególności. A teraz skończmy ten temat,
bo czuję, ze jak będziemy o tym dyskutować, to będzie mi się robić coraz
bardziej przykro.
Wszyscy
nagle umilkliśmy, spoglądając na nią. Nie wiem, czemu miałoby być jej przykro.
Chodziło o to, że Sam zaczęła by marudzić?
Wszyscy zaczęli by się kłócić, a ona miała tego dość? Zresztą i tak nikt
nie chciał wprowadzać ją w zły nastrój. Nagle Michael podszedł do niej.
-A co my tutaj mamy?
Wyciągnął
dłoń i zsunął jej okulary na nos. Ta szybko się zasłoniła i zdjęła je.
- Przecież wiesz, że nie lubię.
Wszyscy
wiedzieliśmy. Nie lubiła nosić okularów. Nawet na lekcjach francuskiego nie
pozwalała mi patrzyć się wtedy na nią. Mówiła, że „czuje się jakby miała na
twarzy jakiegoś potwora”. Nie rozumiem, co w tym złego, ale takie było jej
podejście. Dlatego zakładała je tylko na
lekcjach i do czytania.
- Pokaż – powiedział Calum, podchodząc do niej.
Lisa
patrzyła się na niego, jak zahipnotyzowana. Pozwoliła wyjąć sobie z rąk okulary
i założyć je na nos. Calum przyjrzał się
jej, z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Wyglądasz świetnie. Idealnie do ciebie pasują.
- Przesadzasz – odparła, zdejmując je prędko.
Nagle
poczułem ścisk w żołądku. Nienawidziłem tego uczucia, ale jakoś z nim
walczyłem. Jakoś… A jednak musiałem coś z siebie wyrzucić.
- Powinnaś częściej w nich chodzić – powiedziałem pewnie
– Dodają ci uroku.
Lis
zerknęła na mnie zaskoczona, po czym uśmiechnęła się promiennie.
- Dzięki – a po chwili dodała – A teraz skończcie się
podlizywać i naszykujcie wszystko do obiadu.
Każdy
spełnił jej prośbę, a raczej rozkaz. Ja wziąłem się za przemywanie sztućców, co
dało mi możliwość przyjrzenia się Lisie. Była wesoła, naprawdę lubiła kiedy
spędzaliśmy czas wszyscy razem. Ale to wszystko się zmieniło, kiedy dostała
SMS-a. Wyjęła telefon z kieszeni, a kiedy przeczytała wiadomość, na jej twarzy
można było zauważyć przerażenie. Chciałem podejść, jakoś pomóc, ale ona szybko
wyszła, mówiąc, że zaraz wróci.
Lisa
Siedzieliśmy
już wszyscy przy stole, zajadając się obiadem. Trzeba przyznać, ze moja mama
się postarała. Lubiła gotować, zawsze przygotowywała coś nowego. Lubiła
eksperymentować, co nie zawsze dobrze się kończyło. A dzisiaj? Zwykła
zapiekanka wystarczyła, by uznać to za wyśmienite. Chłopaki śmiali się i jak
zwykle bawili jedzeniem. Moja mama śmiała się nich i komentowała. Sam nadal była niezadowolona, ale po chwili
na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu, kiedy na stole pojawił się obiad., ale
ja ciągle myślałam o tej wiadomości. Byłam bardziej nieobecna i
przygnębiona. W dodatku bardzo zaczęło
mnie to irytować, bo kto przy zdrowych zmysłach wysyła takie wiadomości?
„Dobrze
się bawisz, szmato?
Korzystaj
póki możesz.
E”
Zastanawiałam
się, skąd ta osoba ma mój numer? Osobiście nie należę do osób, które ujawniają
swój numer każdej napotkanej osobie. Wobec tego ktoś z moich znajomych musiał w
tym maczać palce… Byłam zdeterminowana, by odnaleźć tego gnojka, który robi
sobie ze mnie jaja. Dorwę go i nie ręczę wtedy za siebie. Musiałam się dobrze
zastanowić, kto mógłby mnie tak nie lubić… Pustka. Nie jestem osoba, która ma
jakichś wrogów, w przeciwieństwie do Sam…
- Lisa – usłyszałam nagle głos mojej mamy. Kiedy ocknęłam
się z mojego małego transu, zauważyłam, że wszyscy przypatrują się mi
zmartwieni.
- Tak? – zapytała, starając się być naturalna.
- Nic nie zjadłaś.
Zerknęłam
na moje jedzenie. Faktycznie, było tylko lekko odgryzione. Nagle odechciało mi
się jeść.
- Nie mam ochoty .
- Czyli nie będziesz tego jeść? – zapytała Sam z
nadzieją.
- Bierz – odparłam, przysuwając jej mój talerz. Ta wzięła
uradowana moją porcję. Wiedziałam, że Michael tez był gotowy zgłosić się na
ochotnika na moją porcję, ale kto pierwszy ten lepszy – To ja może pójdę
pozmywać – odparłam, szybko wstając. Teraz potrzebowałam jedynie spokoju.
- Pomogę ci – powiedział Calum. Uśmiechnęłam się lekko do
niego. Wprawdzie psuło to mój plan, ale miło będzie mieć kogoś do towarzystwa
teraz.
Zebraliśmy
szybko talerze i udaliśmy się do kuchni. Tam podzieliliśmy się obowiązkami. Ja
zmywałam, on wycierał.
- Lisa – powiedział po chwili, trochę smutno.
- Tak?
- Czemu nagle straciłaś humor?
Zerknęłam
zaskoczona na niego, przerywając moją pracę. Zauważył… W sumie chyba nie ciężko
było. Poczułam się winna, że przez moje „humorki” inni zaczynają się martwić.
- Chyba po prostu jestem już zmęczona – skłamałam, choć
trzeba przyznać, że choć maleńkie ziarenko prawdy się w tym znajduje. Myliśmy
jeszcze przez chwilę naczynia w ciszy, a kiedy skończyliśmy, Calum mnie
zatrzymał.
- Liso, chciałem cię zapytać, czy nie chciałabyś kiedyś
gdzieś ze mną wyjść? – powiedział Calum, na jednym wydechu.
Zastanowiłam
się. To było pewne, że chodziło mu o randkę. Nawet się ucieszyłam. Bardzo
lubiłam Caluma i od dawna chciałam się z nim umówić. Był naprawdę bardzo
słodki, ale nie wiedziałam, czy to by był najlepszy pomysł. Miałam zaledwie
parę takich poważniejszych związków w swoim życiu, a nawet te nie kończyły się
najlepiej. Bałam się, że jeszcze coś pomiędzy nami popsuję, jak to ja mam w
zwyczaju i Calum nie będzie chciał mnie już więcej widzieć. A co gorsza, jeżeli to wpłynie jakoś na
stosunki chłopaków i na ich zespół..
Spojrzałam
się mu prosto w oczy i uśmiechnęłam się promiennie.
- Chętnie.
Nie
potrafiłam mu odmówić.
______________________________
Tak jak obiecałyśmy!
Było 8 komentarzy, więc rozdział specjalnie dla was. ♥
Mam nadzieję, że rozdział się podoba.
Następny rozdział należy do Diany, więc... kto wie?
Może jak będzie więcej komentarzy, to Diana uwinie się z nim szybciej?
A naprawdę by się jej przydało. :D Ona potrafi pisać i pisać!
Jeszcze raz bardzo Was proszę o oddawanie głosów na naszego bloga tutaj.
Wiem, że pewnie i tak nie wygramy, zważywszy na to ile głosów mają inne blogi, ale miło byłby zobaczyć, że przy Stay jest więcej głosów niż 3. ☺
Życzę Miłego Czytania ! ♥
Daisy Angel
o m g
OdpowiedzUsuńflorence
rozdział cudowny ♥
zapraszam do mnie: lostmybalance-fanfiction.blogspot.com
świetny naprawdę:) nie mogę się doczekać następnego:) @ayemybizzle
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny! <3 ~@ChocoUnicornxx
OdpowiedzUsuńCudowny, kocham tego ff, czekan na resztę rozdziałów, i mam nadzieję, że mogłabyś mnie powiadomić na tt :)
OdpowiedzUsuń@myperfectpayno
Super!!!
OdpowiedzUsuńpierwszy raz komentuje na tym blogu i dobrze że go znalazłam przynajmniej tu mogę się zaczytać ...
nawet kiedy przeczytam kilka razy rozdziały to i tak mi sie nie nudzą
Nooo to rzyczę weennyyy wszystkim autorką <3333 ;****
@natkaHoranowa
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział! :D Uwielbiam czytać o Michaelu i Lisie *.* Haha, byliby świetną parą ^^ Aż zrobiło mi się żal, kiedy przyjęła zaproszenie Caluma xD Ale czy mi się zdaje, czy Luke coś ten teges do młodej Price? ;3 I znowu zagadkowy E. Kto to może być? Skąd tyle wie? To niemożliwe, aby był nim ktoś z zespołu... a więc kto?
OdpowiedzUsuńM. xx
Zajebisty rozdział, czekam na next :)
OdpowiedzUsuń